Ed Sheeran – „No.6 Collaborations Project” (recenzja)

Co za dużo, to niezdrowo.

2019.07.18

opublikował:


Ed Sheeran – „No.6 Collaborations Project” (recenzja)

fot. mat. pras.

Diabelnie utalentowany rudy gnom z Anglii najwyraźniej pozazdrościł raperom i wydał album, który skonstruowany jest niczym producencki, hip-hopowy składak. I choćbyśmy nie wiem, jak cmokali z zachwytu nad listą gości na „No.6 Collaborations Project”, albo – wręcz przeciwnie – narzekali na miałkość tych premierowych kompozycji, to nie zmieni to faktu, że Edek jest obecnie najpopularniejszym białym artystą na naszym globie. I jak będzie chciał, to znów sprzeda dwa koncerty na PGE Narodowym. Pod rząd, dzień po dniu.

Ustalmy z góry – żeby nie było wątpliwości – jestem szczęśliwy i spełniony, nie wiem, co to kompleksy i nie zazdroszczę Sheeranowi. Niczego. Tym bardziej, że nie jestem niespełnionym muzykiem. A gnomem nazywam go raczej dla żartu i z delikatną, ale jednak sympatią. Bo przecież talent Edek ma wielki, jak mało kto. Ale też niemal nikt, tak jak on, rozmienia swojego talentu na drobne – robiąc od pewnego czasu muzykę zwyczajnie słabą, błahą, nieistotną. Taką, jaka znalazła się na jego czwartym studyjnym krążku „No.6 Collaborations Project”.

Dlaczego tak się dzieje? Nie mnie oceniać, czy zaszkodził mu sukces mega-przeboju, czy raczej popowego monstrum „Shape Of You” (4,2 miliarda odsłon na YouTube!)? A może przerosła go sława? Śledząc – przyznam szczerze, że jednak niezbyt dokładnie – jego prywatne życie, wydaje mi się, że nie odbiła mu sodówka. Że nie zwariował. I nadal jest tym zwyczajnym, zawsze uśmiechniętym miedzianowłosym niziołkiem z gitarą u boku – jak w czasach, kiedy debiutował albumem „+” (2011). Pamiętacie jeszcze te piosenki? Pachniały świeżością, wpadały do uszu, chciało się je nucić, bo miały w sobie coś naturalnego i bezpretensjonalnie ujmującego. A przede wszystkim czarowały tym folkowym klimatem zanurzonym w celtyckiej liryce.

Ale to już przeszłość. Osiem lat później Sheeran jest w zupełnie innym miejscu – opromieniony sukcesami przeliczalnymi na miliony dolarów i euro ze sprzedaży płyt, plików oraz biletów na swoje występy. Całkowicie świadomy tego, że gdy tylko zechce, sprzeda 100-150 plenerowych koncertów w trakcie roku. A taka passa może zepsuć. Lub rozleniwić. Albo – co gorsze – jedno i drugie. „Artysta głodny jest o wiele bardziej płodny” – trafnie śpiewał Kazik w „Las Maquinas de la Muerte”. Co prawda nasz Edek nadal jest płodny, ale niestety w jego przypadku ilość znów nie zamieniła się w jakość.

„No.6 Collaborations Project” to aż 15 premierowych kompozycji. Dużo. Jakby za dużo. Zwłaszcza, że po kilku przesłuchaniach pamiętam jedynie kilka z nich. Ej, ale dlaczego jednak to ja mam być królikiem doświadczalnym? Zróbcie taki test: jeśli nie słuchaliście jeszcze całego albumu, to sprawdźcie go dokładnie jeden, jedyny raz – od początku do końca. A potem policzcie, ile z nich zapadło wam w pamięć. Bo ja jestem w stanie zanucić tylko cztery z sześciu singli: „I Don’t Care” z Justinem Bieberem w duecie; ładną balladę „Best Part of Me” z YEBBĄ na wokalu; niemal rockowy „Blow” z udziałem Bruno Marsa i Chrisa Stapletona; a wreszcie „Antisocial”, w którym udziela się Travis Scott. No i jeszcze „Remember The Name” – tylko dlatego, że rymują w nim Eminem i 50 Cent. I choć mamy tu również smakowity duet w składzie Camila Cabello i Cardi B, czy takie gwiazdy, jak Stormzy, Khalid lub Skrillex, to tylko tych pięć wspomnianych wcześniej utworów wyróżnia się z tej nudnej, przeprodukowanej, i przeładowanej syntetycznymi brzmieniami, pop-trapowo-tanecznej płyty.

Ale mimo tych kilku lepszych, jaśniejszych momentów emocjonalny ładunek tego krążka nadal jest odwrotnie proporcjonalny w stosunku do jego komercyjnego potencjału. Mówiąc prościej – o ile rozumiem ideę pt. „na bogato” tych produkcji, to są mi one nadal zupełnie obojętne. Nie jestem w stanie nie tylko się nimi przejąć, czy zachwycić (albo niechby nawet zdenerwować), co wręcz zwyczajnie nie mam ochoty wrócić do„No.6…” i zatrzymać się na chwilkę, by kolejny raz (i kiedykolwiek) ich posłuchać.

Artur Szklarczyk

Ocena: 2/5

Tracklista:

1. Beautiful People (feat. Khalid)
2. South of the Border (feat. Camila Cabello and Cardi B)
3. Cross Me (feat. Chance the Rapper & PnB Rock)
4. Take Me Back to London (feat. Stormzy)
5. Best Part of Me (feat. YEBBA)
6. Ed Sheeran & Justin Bieber – I Don’t Care
7. Antisocial (with Travis Scott)
8. Remember The Name (feat. Eminem and 50 Cent)
9. Feels (feat. Young Thug and J Hus)
10. Put It All on Me (feat. Ella Mai)
11. Nothing On You (feat. Paulo Londra and Dave)
12. I Don’t Want Your Money (feat. H.E.R.)
13. 1000 Nights (feat. Meek Mill and A Boogie wit da Hoodie)
14. Way To Break My Heart (feat. Skrillex)
15. BLOW (with Bruno Mars and Chris Stapleton)

Polecane