fot. Karol Makurat / tarakum.pl
Ostatnim naprawdę poważnym wybuchem w wieloletnim konflikcie między Peją i TDF-em była sytuacja z 2015 roku. W zapowiadającym album „Vanillahajs” singlu „Na pierwszej linii” Tede nawinął: „Straszyli mnie penerem, ale był na spacerze z Lili”. Peja odebrał wers jako próbę ataku na swoją rodzinę (Lilia to kilkuletnia córka poznaniaka) i wyzwał przeciwnika na pojedynek. Artyści spotkali się w Warszawie 10 maja, w tym samym czasie, w którym odbywała się impreza Warsaw Challenge. W nowym odcinku „Dużego w Maluchu” Tede wraca do tego incydentu mówiąc: – Na solo się ze mną umówił. Poszedłem na to solo. Wyobraź sobie, że człowiek honoru przyszedł na solo w trzynastu i do mnie nawet nie podszedł.
W rozmowie z Filipem Nowobilskim Tede przybliża szczegóły spotkania. – Od liceum nigdy się nie biłem, bo to nie jest mój świat. Wszystko rozwikłujesz głową. Oczywiście są sytuacje ekstremalne, kiedy jesteś zmuszony z kimś się bić, ale ja nie jestem fanem takich rzeczy. On mi ubliżał przez telefon, dzwonił. W tle ten mutant Gandzior też coś tam ubliżał od kurew, bo wiadomo – jedyny argument to jest „ty kurwo” albo „pedale”. I on, że chce mi wpierdolić. Mówię: „dobrze”. I umówił się ze mną 10 maja, w dzień wyborów, kiedy suweren wybrał swojego prezydenta, było Warsaw Challenge i każdy miał swoje Warsaw Challenge. Nie powiedziałem o tym nawet żadnemu mojemu koledze. Wziąłem tylko swojego trenera, żeby mnie pozbierał, jak mi wpierdoli Rysiu Peja. Pójdę, bo jestem honorowy. Stary, jak ja zobaczyłem trzynastu gości, to parsknąłem śmiechem. W trzynastu do jednego lamusa, do mnie w sensie. I gościu do mnie nie podszedł. Stał w trzecim rzędzie – wspomina Tede. – Nie możesz iść na solo w trzynastu gości, kiedy jesteś Rychem Peją Solufką, który jest gangsterem – dodaje.
Peja póki co nie odniósł się do wersji opowiedzianej przez TDF-a.