Martyna Jakubowicz brutalnie o Fryderykach: „Fatalnie, beznadziejnie, źle zorganizowana i bez sensu impreza”

"Dajmy sobie spokój z twierdzeniem, że przyjmowanie tej nagrody to prestiż".


2024.03.25

opublikował:

Martyna Jakubowicz brutalnie o Fryderykach: „Fatalnie, beznadziejnie, źle zorganizowana i bez sensu impreza”

fot. kadr z wideo

Jak co roku gala wręczenia Fryderyków budzi sporo negatywnych emocji. Jedni narzekają na wyniki, inni na organizację. Kiedy Martyna Jakubowicz dowiedziała się w lutym, że uhonorowano ją Złotym Fryderykiem za całokształt twórczości, ucieszyła się, co zrozumiałe. Niestety, po piątkowej gali nie miała już tak dobrego nastroju.

Albo kolejny koncert gwiazd, albo wręczanie nagród! Szanowna Rado!!! A rozdzielcie wreszcie komercję od prestiżu! Dla mnie był to kolejny transmitowany przez TVN festiwal celebryckich gwiazd. Wręczanie Fryderyków odbyło się częściowo bez kamer. Promocja w TV wykonawców związanych z korporacjami wydawniczymi w wielkiej hali, w której nic nie było słychać!!!! Ależ przecież nie chodzi o muzykę tylko o obrazek. No i świetnie – pisze gorzko artystka.

Martyna Jakubowicz przybliża kulisy organizacji, nie ukrywając, że całość była chaotyczna i źle zorganizowana. W komentarzach rację przyznają jej m.in. Artur Gadowski i Ania Brachaczek, która podzieliła się kilkoma zdaniami refleksji na temat ubiegłorocznej gali. – Wręczaliśmy ze Ślimakiem nagrodę, a z Mitch&Mitch odbieraliśmy statuetkę i też byliśmy ofiarami dezorganizacji imprezy. Dzięki uprzejmości Pauliny Przybysz mogłyśmy się przebrać w jej garderobie, a koledzy z Behemotha udostępnili łazienkę. Jedliśmy frytki z budki na pasażu, bo nikt nam nawet nie zaproponował poczęstunku – wspomina wokalistka.

Co poszło nie tak w tym roku? Laureatka Złotego Fryderyka wylicza sporo organizacyjnych mankamentów.

Może więc przenieśmy wręczanie Oscarów do jakiejś wielkiej hali sportowej. Nawpuszczajmy tłumy, aby kasa się zgodziła, nominowani niech biegają po obiekcie, szukając miejsca nadającego się do tego, aby choć przykucnąć – bez krzeseł, nie mówiąc już o toaletach.

Tak właśnie wyglądał mój pobyt w tym przybytku w Gliwicach. Najpierw nie wiedziałam, dokąd mam pójść, pani przydzielona do opieki nie odbierała telefonu i zresztą nie objawiła się do końca imprezy. Skierowałam się do wyjścia z zamiarem powrotu do hotelu, a potem do domu. Przy wyjściu spotkałam znajomego, który widząc, że umykam, pobiegł kogoś poszukać. Zjawił się pan i przez trybuny zaprowadził do odpowiednich kazamatów. Nie wiedział jednak, gdzie mam dalej pójść. Zaczęły się poszukiwania. A może do produkcji, a może do green roomu, a może…?

W końcu ryknęłam: „Czy tu nie ma garderoby”? Po dłuższej przerwie pojawił się łysy pan i zaproponował przebranie w sali makijażowo-fryzjerskiej, bo tam było coś na kształt parawanu. Postanowiłam nie dostać szału. Dodam, że aby zrobić siusiu, musiałam pojechać windą na trzecie piętro i tam skorzystać z publicznej toalety. W tejże samej toalecie, jak nas uświadomiła pani z obsługi, przed chwilą przebierał się Mozil, który chyba także odebrał Fryderyka. Jedyny Lech Janerka zdobywca kilku Fryderyków był najmądrzejszy i się nie pojawił.

Ta nauka nie pójdzie w las. ZPAV może odetchnąć z ulgą! Nigdy, ale to nigdy nie przyjmę zaproszenia na tak fatalną, beznadziejną, źle zorganizowaną i bez sensu imprezę.

Teraz prasa będzie się rozpisywać o tym, w czym wyszła, czy nie wyszła Doda itp., itd. Wokalistki powinny wychodzić na scenę nago, bo już same nie wiedzą, w co mają się odziać! A śpiewanie jest zbędne, podobnie jak słuchanie takich wykonów – pisze Martyna Jakubowicz, dodając: – Także kochana branżo, do dzieła! Albo kasa, albo prestiż! I dajmy sobie spokój z twierdzeniem, że przyjmowanie tej nagrody to prestiż. Pozdrawiam wszystkich tych, co męczyli się w huku, bez garderoby, bez możliwości wypicia herbaty.

Polecane