Miętha – „Audioportret” (recenzja)

Usiądź, odpocznij i zapuść Mięthę.

2019.10.09

opublikował:


Miętha – „Audioportret” (recenzja)

fot. mat. pras.

Muzyka nie musi zmieniać świata. Nie musi być niezwykle odkrywcza. Artyści nie muszą silić się na to, by ich twórczość odkrywała nieznane dotąd lądy. Absolutnie nie ma takiej potrzeby. Chodzi po prostu o to, żeby dała słuchaczowi przyjemność, relaks, trochę refleksji.

Miętha to projekt świeży – Skip na mikrofonie, AWGS na bitmaszynie i tyle. Żadnych gości, wyjątkiem jest pomoc Moo Latte w kilku kompozycjach. Czternaście utworów, z których większość trwa ok. trzy minuty. Na “Audioportrecie” wszystkiego jest w sam raz. To debiut, który broni się nie fajerwerkami, głośnymi nazwiskami, a po prostu muzyką.

No a jeśli o muzykę się rozchodzi, mamy do czynienia z jedną z najlepiej wyprodukowanych polskich płyt 2019 roku. Pochodzący z Opola AWGS bezkompromisowo próbuje przeszczepić na nasz grunt stylistykę twórców z Los Angeles, dla których dawno zatarły się różnice pomiędzy współczesnym soulem, hip-hopem i jazzem. To swoiste miejskie fusion na miarę końca drugiej dekady XXI w. To brzmienie ciepłe, wysmakowane, ani trochę nieprzekombinowane. Bity na “Audioportrecie” się leniwie sączą, wlewają do uszu, po czym stopniowo, nienachalnie ogrzewają nas w całości i sprawiają, że odruchowo się rozluźniamy.

Pracę producenta można ocenić wzorowo, cieszy też, że dobrze spisał się Skip. Czuć u niego jeszcze brak okrzesania za mikrofonem, rutyny, ale paradoksalnie to jest atutem i doskonale pasuje do charakteru muzyki Mięthy. Tutaj pasuje offbeat, momentami trochę niezdarne podśpiewywanie, bo nie tylko jest to element do poprawy, oczywistego progresu, co w głównej mierze swoiste odwzorowanie tematyki. Wokalista stawia na szczery, prosty przekaz i naturalną przewózkę, w której nie ma prężenia mięśni.

“Wczoraj mnie nie znali, dzisiaj nagle chcieli mnie znać,
sorry typy, ale na fałszywych nie mam miejsca (…)
Zapalę za te sztuki, moje groupies, bo ich nie znam,
Nigdy nie byłem głupi, robię ruchy, żeby mieć hajs”

nawija Skip w “Wieczorze”, które stanowi swoiste przedstawienie głównego aktora. Aktora będącego często upalonym, wiecznie poszukującym kawy typem, jakich każdy z nas zna wielu. Trochę marzyciel, trochę bumelant, ale taki z naturalnym vibe’em w głosie, świetnie płynącym po bitach AWGS-a.

Album Mięthy to przykład świetnej chemii w duecie. Wystarczy jeden seans z “Audioportretem” i czujesz, że na tych bitach mało kto wypadły tak dobrze, jak Skip. Płyta nowego duetu na naszej scenie muzycznej jest powiewem czegoś naprawdę świeżego i jak zgrabnie ujął na Twitterze bloger Mateusz Osiak dostaliśmy materiał, który można określić mianem bardziej hiphopowej Bitaminy. Podpisuję się pod tymi słowami w stu procentach.

Andrzej Cała

Ocena: 4/5

Tracklista:

1. Magia miłosna
2. Wieczór
3. Audioportret
4. Blask
5. Jak chcesz
6. Kwiat
7. Kapcie
8. Dziś będzie o ziołach
9. Kalendarz
10. StarS
11. Zapach nowych czasów
12. Mięta to jest Miętha
13. Ostatni after
14. Przepraszam

Polecane