Bunt Hemingwaya jest zlepkiem tytułów z “Newsweeka”, “Gazety Wyborczej” i żółtych pasków TVN24 – recenzujemy „Jarmark Taco

Panie Filipie, bardziej po łebkach się nie dało?

2020.09.02

opublikował:


Bunt Hemingwaya jest zlepkiem tytułów z “Newsweeka”, “Gazety Wyborczej” i żółtych pasków TVN24 – recenzujemy „Jarmark Taco

fot. mat. pras.

Szesnaście lat temu w kawałku “Biznes” na płycie Praktika, Pezet zarapował “Z żalem oglądam tanie moralizatorstwo / I słucham kawałków w stylu przepisałem Wyborczą”. Taco może nie ucieka jakoś przesadnie w to pierwsze, a przynajmniej nie jest to strasznie bolesne. Za to treści aż zanadto zalatujących prostą publicystyką mamy tutaj bez liku i już na wstępie należy się zastanowić, dla kogo i po co jest nowa płyta Taco?

Oczywiście można stwierdzić, że to pytanie jest bez sensu, bo płyta każdego artysty jest po prostu dla odbiorców i wszelkie takie rozkminy są nie na miejscu. Wtedy mogę ograniczyć recenzję do kilku żołniersko streszczonych faktów:

– bity są na “Jarmarku” zdecydowanie lepsze od treści na nich i formy wykonania. Pejzaż ukradł show produkcją do “1990s Utopia”, Rumakowi trudno cokolwiek zarzucić – nic nie jest tutaj może odkrywcze, za to po prostu dobrze brzmi;
– goście są wartością dodaną, a nie ciałem obcym – Artura Rojka mamy aż trzy razy i są to trzy dobre, oszczędne featuringi, bardzo fajnie wypadła Kaśka z duetu Coals, Mielzky poziomu też nie zaniża;
– liczba słabych refrenów, jak na tak krótką płytę, jest alarmująca; a tego, co stało się w “W.N.P.” czy “Dwuzłotówki dancing” obronić się jakkolwiek nie da;
– warstwa tekstowa niczym nie zaskakuje – mamy mnóstwo komentarzy społecznych, złości i frustracji wylanej na Polskę A.D. 2020.

I reasumując, wyszła z tego przeciętna płyta, która wlatuje jednym uchem, wyleci drugim, czasem zirytuje, czasem trochę pobuja głową. Gdyby sygnował “Jarmark” ktokolwiek inny, moglibyśmy o tym wydawnictwie zapomnieć dziesięć godzin po premierze. Bo to zwyczajnie jest album bardzo, bardzo taki sobie, chyba najsłabszy w dyskografii artysty, a już na pewno nie dorównujący jakkolwiek oczekiwaniom, jakie przyniósł mocny singiel “Polskie tango”.

Tyle że mówimy o krążku Taco Hemingwaya, czyli faceta, którego słucha pół Polski i którego wielu uznało wręcz za głos pokolenia. Trudno co prawda powiedzieć jakiego (ja przynajmniej już się gubię w generacjach x, y, z, milenialsach, boomersach itd.), ale to pół biedy. Mówimy o wydawnictwie kolesia, który pisać umie świetnie, jest uważnym, bystrym obserwatorem i dobrym storytellerem. I trudno jest się pogodzić z faktem, że teksty na “Jarmarku” są tak płytkie.

SPRAWDŹ TAKŻE: Kaz Bałagane i Taco Hemingway łączą siły. Posłuchaj „Nowych szklanych domów”

Bunt Hemingwaya jest zlepkiem tytułów z “Newsweeka”, “Gazety Wyborczej” i żółtych pasków TVN24. Księża są źli i bezkarni. Polska to kraj, w którym brakuje tolerancji, wrażliwości. Politycy kradną i dążą do skłócenia ludzi. Gatunek ludzki zaś zmierza do zagłady poprzez konsumpcjonizm, ślepą wiarę w słowa celebrytów, zatracanie wartości indywidualnych jednostek.

Wow panie Szcześniak.

“Albo kolęda, wizyta duszpasterska
Tata wychodził z chaty
I wsiadał w swój opel vectra
Kapłan kosztuje kawy
I strasznie mnie żłopiąc beszta
Gada mi o szatanie
I ważnych potworach z piekła
Jak nie uwierzę, to się będę smażył wiecznie rzekł”.

“Twój kandydat cię nienawidzi
Katecheta cię nienawidzi
Jakiś typ w internecie cię nienawidzi
Ale to nie wyróżnienie, bo on lubi nienawidzić”.

Mógłbym wrzucić tych fragmentów z “Jarmarku” jeszcze więcej, ale w sumie po co? One doskonale oddają to, co można znaleźć na płycie. W utworze “Nie mam czasu” gospodarz opowiada o tym, na co nie ma teraz czasu i mam wrażenie, że zapomniał dodać, że nie miał czasu napisać ciekawszych tekstów na płytę, nie miał go na głębsze i ciekawsze analizy.

A może jednak właśnie taka forma jest odpowiednia, żeby trafić do najmłodszej części fanów hip-hopu, sympatyków Taco, którzy niekoniecznie mają ochotę na bardziej wnikliwą rekapitulację tego, z czym stykamy się na co dzień? Może faktycznie artysta miał zwyczajnie ochotę wejść do studia, przelać na kartkę swoją złość i uznał, że chcąc trafić do masowego odbiorcy, inaczej nie ma sensu? Tylko czy tym samym nie potraktował ich trochę jak, hmm, naprawdę mało spostrzegawczych i myślących ludzi?

Szkoda, był potencjał na więcej. A na pewno potrzeba było mniej – łopatologii, moralizowania, powierzchowności. Taco przez kilka ostatnich lat zapracował uczciwie na mandat zaufania, który wykorzystał najprościej, jak to możliwe. Można i tak. Od niektórych należy jednak wymagać czegoś ponad.

Ocena: 2,5 (ciut naciągane)

Andrzej Cała

Polecane