Karnety kosztować będą 130 zł do 30 czerwca oraz 140 zł od 1 lipca. Bilety jednodniowe kosztować będą 85 zł do 30 czerwca lipca oraz 95 zł od 1 lipca.
Już w poniedziałek wieczorem poznamy pierwszych potwierdzonych wykonawców tegorocznego Festiwalu!
Szczegóły na www.jarocinfestiwal.pl!
Zanim zajmiemy się, tym co czeka nas w tym roku w Jarocinie, przypomnijmy fragment podsumowania minionej edycji autorstwa Artura Rawicza (całość „Wszystko, czego nie chcę wiedzieć o Jarocinie” z lipca 2012 znajdziecie tutaj):
Wszystkim, którzy szykują się do kolejnej wojny o „swój festiwal”, chcę przypomnieć. że:
– ceny żarcia na festiwalu spadły nieco w stosunku do poprzedniego roku;
– koncert legendarnego Jello Biafry i jego The Guantanamo School of Medicine był nie tylko jedynym ich europejskim występem(!), ale i jednym z najważniejszych wydarzeń festiwalu (niestety, nieco zignorowanym przez publiczność czekającą na Comę i Kult);
– Lao Che (w chciałoby się powiedzieć: legendarnym składnie) dało całkowicie magiczny koncert z materiałem z „Powstania Warszawskiego”, udowadniając, że w polskim rocku w ostatnich latach też działy się (i dzieją) rzeczy doniosłe artystycznie;
– Kult obchodząc swoje 30. urodziny zagrał koncert z 30 wskazanych przez fanów utworów (lista przebojów), było dużo wzruszeń, „sto lat”, łzy;
– Luxtorpeda powróciła w roli wielkiej gwiazdy i zebrała olbrzymią publiczność pod sceną, na której rok temu zagrała jako „rezerwowy”;
– Biohazard fantastycznym występem pokazali, za co kochamy nowojorską, twardą nutkę;
– Nosowska wielką artystką jest;
– występy finałowej szóstki konkursu Red Bull Tourbus Rytmy Młodych odbywały się znów między koncertami gwiazd, dzięki czemu młode kapele mogły liczyć na znacznie szerszą publikę niż w latach ubiegłych;
– byłoby bardzo źle, gdyby Illusion nie powróciło na scenę;
– TZN Xenna zagrali historyczny (bo pierwszy!) koncert w Jarocinie (choć kiedyś przyrzekali, że na „milicyjnym festiwalu” ich noga nie postanie);
– nie wszyscy laureaci zeszłorocznego konkursu spełnili pokładane w nich nadzieje (tak, jury też się myli);
– koncert formacji Snowman udowodnił, że mamy w Polsce wyśmienite, szalenie oryginalne i sprawne zespoły (sprawne, bo muzykę „nie dla każdego” grają tak, że podoba się każdemu!), które niestety nie są jakoś szerzej zauważane i nie grają jakiś wielkich tras jak wielkie gwiazdy i nie koszą wielkiej kasy…;
– produkcja imprezy przebiegała (z mojego punktu widzenia) bardzo wzorcowo, np.: wykonanie dość trudnej logistycznie modyfikacji na scenie odbyło się w sposób niezauważalny dla publiczności;
– obok licznych oficjalnych wydarzeń „okołofestiwalowych” organizowanych przez JOK impreza samoistnie generowała również kompletnie niezależne live-acty, takie jak ten poniżej (i oby takich działań było więcej w przyszłych latach).