– Dobrze się czuję w skrajnościach, taką mam konstrukcję. Z jednej strony jestem cholerykiem, strasznie szybko się denerwuję, ale za chwilę potrafię sobie zdać sprawę z tego, że to błąd – przyznaje Gawliński. – Skrajności mnie pociągają. Jak Jin i Yang, zupełnie różne, a jednak nierozłączne
i doskonałe. Lubię to.
Dwie dekady minęły od wybuchu Wilkomanii, a Robert Gawliński ani myśli złożyć broń. Przeciwnie – właśnie przywdział pióropusz i ruszył na ścieżkę wojenną. Staje przeciwko wszystkim, którzy wątpią w to, że świat jest fajnym miejscem. To bezkrwawy bój, bo lider Wilków jak zwykle uzbrojony jest wyłącznie w znakomite piosenki i dające do myślenia teksty. Zmienił się za to skład watahy. Oczywiście, u boku lidera wciąż trwa niezastąpiony gitarzysta Mikis Cupas, a rytm niezmiennie od kilku lat wyznacza Hubert Gasiul, za to dołączyło do nich dwóch nowych muzyków. Pełnoprawnym członkiem zespołu został gitarzysta Michał Gładysz, którego grę słychać już na debiucie Wilków (później pojawiał się na scenie m.in. u boku Edyty Bartosiewicz), a nowym basistą grupy jest Staszek Wróbel (znany m.in. z grupy Kasi Nosowskiej oraz Pauli i Karola). Wilkiem pozostaje, chociaż kroczy obecnie własnym ścieżkami, Andrzej Smolik – grał na płycie, ale w składzie koncertowym go nie ma.
– Bardzo możliwe, że to optymalny skład Wilków, najlepszy w historii tego zespołu – chwali swoich kolegów Robert Gawliński.
„Chcę spłonąć i odejść / Wyzwolić serca ogień” – śpiewa w jednym z nowych utworów lider Wilków. I nie ma wątpliwości, że ta muzyka, żywa i szczera, ociepli wam niejeden jesienny i zimowy wieczór…
W przyszłym tygodniu do stacji radiowych trafi singiel „Czystego serca” promujący płytę „Światło i mrok”.
