fot. Paweł Fabjański
Rewolucja, która miała uczynić galę Fryderyków wydarzeniem na światowym poziomie, okazała się niewypałem. Zewsząd słychać narzekania na realizację gali, za kulisami dużo mówi się o uchybieniach organizacyjnych. Jedną z najbardziej żenujących sytuacji miał Abradab, którego żony nie wpuszczono do katowickiego MCK, mimo iż artystę zapraszano właśnie z małżonką. – Organizacyjnie było bardzo wiele niedociągnięć, łącznie z wyjątkowo niebezpieczną sytuacją na ruchomych schodach i kompletnym brakiem reakcji ze strony personelu. O krok od nieszczęścia. Osobiście smuci mnie fakt, że miało to miejsce w tak fantastycznym miejscu i mieście – pisał dziś do nas Dab.
Najwięcej kontrowersji podczas każdej edycji Fryderyków budzi nagroda za najlepszy album rapowy. Chybione nominacje i łatwi do przewidzenia zwycięzcy to już niestety fryderykowy standard. W tym roku było nieco inaczej, ponieważ takiego werdyktu nie spodziewał się nikt, ale nie oznacza to bynajmniej, że zmiany poszły w dobrą stronę. Kapituła przyznała Fryderyki aż trzem z pięciu nominowanych płyt. Nagrodzono „Ground Zero Mixtape” PRO8L3Mu, „W drodze po szczęście” O.S.T.R.-a i „Somę 0,5 mg” Taconafide.
Sokół pozdrawia zwycięzców, ale dla organizatorów nie jest już tak miły
Z racji na to, że nagrodę w kategorii Album roku hip-hop wręczono poza kamerami, jedynym sposobem, by dowiedzieć się, kto ją otrzymał, było obserwowanie facebookowego profilu Fryderyk Festiwalu. Pod grafiką informującą o trójce zwycięzców wczorajszą galę skomentował Sokół. – Pozdrawiam zwycięzców, a organizatorom radzę – zakończcie już ten festiwal wstydu – napisał artysta.
Raper wydał na początku roku znakomity album „Wojtek Sokół”. Teoretycznie wydaje się pewnym kandydatem do przyszłorocznego Fryderyka. O ile oczywiście po wczorajszej gali artysta i jego wytwórnia Prosto Label będą zainteresowani zgłoszeniem wydawnictwa do nagrody.
