Smolasty komentuje „aferę koncertową”, którą żyje polski internet

fot. P. Tarasewicz

Nagranie z koncertu Smolastego z Nysy obiegło internet, wywołując lawinę komentarzy. Artysta narzekał, że jest przeciążony, obwiniając o ten stan rzeczy swojego managera, którego obiecał zwolnić.

– Mój menadżer w***ł mnie w taką trasę koncertową, gdzie k***a mam dwa koncerty dziennie. Muszę jeździć po całej Polsce, ledwo żyję. (…) Zwalniam go dzisiaj i po prostu nie dajcie się nikomu wykorzystywać, okej? – mówił artysta, dodając, że jest „totalnie przemęczony” i funkcjonuje tylko dlatego, że jest „podpięty do kroplówki”.

SPRAWDŹ TAKŻE: Julia Wieniawa ma dość. „Chce mi się płakać i krzyczeć”

Kilka dni po incydencie z Nysy do sprawy odniósł się manager Smolastego. Marcin Adamkiewicz zapewnia, że nic się nie zmieniło i nadal pracuje z podopiecznym Warnera. – Nie chcę tego komentować, mogę tylko powiedzieć, że to, co powiedział nie jest prawdą – powiedział.

Do wydarzeń z Nysy odniósł się sam Smolasty. Artysta opublikował oświadczenie w formie wideo, w którym wrócił do feralnego koncertu i zapowiedział rekompensatę.

– Zagram drugi raz dla Was, bez brania żadnego honorarium. Chcę, żebyście zobaczyli, jak wygląda prawdziwy koncert Smolastego. Bez żadnych wymówek, bez żadnego żalenia się na scenie. Czysta, mocna energia. Powiem prosto z mostu – biorę wszystko na klatę. Spierdzieliłem sprawę totalnie, zwalając winę na bookera za to, że boli mnie gardło, że nie mogę śpiewać i że jestem w niedyspozycji, że jestem wycieńczony. Wiedziałem, na co się piszę. Podpisałem umowę z bookerem świadomie, na ilość koncertów, która i tak nie była jakoś zatrważająco duża. Siadło mi gardło i zwaliłem winę na gościa, którego nawet nie było na miejscu. To było fatalne z mojej strony. Chciałem go za to przeprosić – powiedział Smolasty, dodając, że ma świadomość, iż jego występ w Nysie był żenujący i raz jeszcze deklarując, że wróci do tego miasta, by zagrać za darmo.