fot. kadr z wideo
Minęło już półtora dnia od publikacji „Sejczento”, dissu, w którym Epis Dym KNF, Dawid Obserwator, Intruz i Vin Vinci atakują Sentino. To kolejny w ostatnich dniach kawałek wymierzony w autora „Zabójstwa lirycznego” i kolejny, który Sentino komentuje jedynie w mediach społecznościowych. Raper przyznaje, że czuje się ukarany tym utworem, ale jedynie pod względem estetycznym.
– Jedyna kara to to dla uszu było karą – komentuje w mediach społecznościowych.
Sentino uważa, że „Sejczento” to kolejny element polityki, jaką od kilku lat prowadzi wobec niego Step Records, ocenia także, że kawałek jest wynikiem zwykłej zawiści.
– 2021 i nadal te fantazje przemocy zakompleksionych małych ludzi, bo ktoś jest inny i ma inne życie i odważa się o nim mówić w sztuce, robi to lepiej i to jest czysta zawiść. Ta nagonka trwa, odkąd podpisałem w tej wytwórni i dostałem jedynie umowę, bo myśleli, że będą w stanie mnie kontrolować. Ile wysiłku, ile osób w to zamieszanych, ile lat zawistnego PR-u i prób zniszczenia mnie, żenada. Jestem z Berlin City i Rhine Area, z braćmi z Turcji i Hiszpanii.
U siebie na podwórku każdy głośno szczeka. Wiedzcie, że to nie wam pisane komuś kary za wasze paranoje wyznaczać, jest ramadan i na razie wszystko spokojnie, niebawem się wyjaśni co trzeba. Jak już zaczynałem, chcieliście mnie gonić itd.. To już po kasynach pożyczałem, jak wy się na osiedlach chcieliście łapać. Pierwszy w Polsce trap. 2017 się powtarza, z tym że tym razem oni nie wiedzą, co się szykuje – dodaje raper.
Sentino podkreśla, że nie wypiera się polskości, ponieważ po prostu Polakiem nie jest. Raper nie chce, by jego słowa o własnym pochodzeniu i narodowości były traktowane jako obraza Polaków i polskości.
– Nikt bezprawnie nie zabierze mi więcej mojej pasji do muzyki, mojej głowy do biznesu, mojej lojalności do przyjaciół i miłości do rodziny.
Każdy co mnie zna, wie, że do końca jadę ze wszystkim. Ja nie obrażałem Polski, mówiąc, że nie jestem Polakiem. Mam matkę polskiego pochodzenia, z czego jestem dumny, ale obecny stan kraju i sposób, w który wy myślicie, nie ma nic wspólnego z moją tożsamością polonijną. Za to się wstydzę i zamiast pójść za mną i razem osiągnąć coś, to łatwiej było próbować mnie ośmieszyć, opluć i pogonić.
Niestety, mam serce chilijskie i krew andaluzyjską, z nami nie ma tak łatwo cabrón (z hiszp. sku***yn – przyp. red.) – kończy Alvarez.