Nie robimy kolektywnego, redakcyjnego podsumowania, bo to mija się z celem. Poza tym, pewnie nie chciałbym podpisywać się pod wskazaniami Maćka Kancerka czy Karola Stefańczyka. Każdy z nich ma swój przelot i dość wyrazisty gust muzyczny. W dodatku (na szczęście!) różny od mojego. Ja dobijam do czterdziestki i czy tego chcę, czy nie, to też odbija się na moim zestawieniu, a taki Karol, który mógłby być moim synem, gdyby mi za pierwszym razem wyszło, jara się zupełnie innymi rzeczami, poznaje je w kontekście zupełnie innych doświadczeń życiowych, itd… Nie mówiąc już o Maćku, który również jest nieuleczalnie chory na muzykę a gusta i zainteresowania ma tak rozległe, że aż mu współczuję 😉 A gdzie pozostałe osoby związane z CGM.pl, które możecie mniej kojarzyć, a są nie mniej ważne niż mordy i nazwiska, które wam się tu regularnie wyświetlają?
Więc aby w tym roku uniknąć bratobójczych sporów o wyższości jednych gustów nad innymi każdy sobie rzepkę skrobie.
Z uwagi na dość dziwaczny kształt mojego TOP10 winny jest krótkie wyjaśnienie na temat metodologii. Wpadłem na – jak mi się wydawało – genialny pomysł, że wystarczy pozbierać w jedno miejsce wszystkie płyty, które zasługują na to, by znaleźć się w zestawieniu. Potem ułożyć w kolejności od tej, która wyrwała serce (miejsce 1.) po tą, która urwała jedynie dupę (miejsce 10.) i gotowe. Otrzymamy TOP10.
Kurde, nic bardziej mylnego. Okazało się, że stos kandydujących płyt jest tak wielki, że trzeba dokonać negatywnej selekcji. Po pożegnaniu się z jakimiś piętnastoma tytułami byłem już bliski śmierci, serce łomotało jak przed zawałem a wyrzuty sumienia ropiały jak rozdrapane wrzody. Help!
W akcie rozpaczy przypomniało mi się, że skoro mogłem w Anty Podsumowaniu 2013 nagrodzić ex aequo PiKeja i Ursynalia, to i wybrane płyty mogę podzielić na te, które zasługują kolejno na miejsca od 1 do 10. W ten sposób skrzywdzę tylko tych 15 czy 20 wykonawców, którzy już zostali wyjęci ze stosiku nominowanych płyt.
No to do rzeczy, jedziemy od końca. Wyróżnienie za najdziwniejszą płytę, jaką słyszałem w tym roku wędruje do Adama Pierończyka za album „The Planet of Eternal Life”. Na świecie zdarzały się już takie płyty, w Polsce to chyba pierwsza… płyta na której usłyszycie tylko jeden instrument, saksofon sopranowy.
Poza pierwszą dychą (z silnym akcentem na „pierwszą dychę”) znaleźli się m.in.:
Tom Odell – „Long Way Down”
Sokół i Marysia Starosta – „Czarna Biała Magia”
Manic Street Preacher – „Rewind The Film”
KoRn – „The Paradigm Shift”
Łagodna Pianka – „Najmniejsze Przeboje”
Ania Rusowicz – „Genesis”
Woodkid – „The Golden Age”
Skunk Anansie – „An Acoustic – Live In London”
Pierwsza dycha wygląda tak:
10.
Turbo – „Piąty Żywioł”
Heart & Soul – „Pesents songs of Joy Division”
Nine Inch Nails – „Hesitation Marks”
Newsted – „Heavy Metal Music”
9.
R.U.T.A./Paprika Korps – „400 lat”
Vista Chino – „Peace”
Marek Dyjak – „Kobiety”
8.
Monika Borzym – „My Place”
WNDKR – „Underdog”
7.
Krzysztof Zalewski – „Zelig”
The Fotoness – „When I Die” (płyta z lat osiemdziesiątych, ale
dopiero teraz wydana na CD)
6.
Black Sabbath – „13”
Tomasz Makowiecki – „Moizm”
Blindead – „Absence”
Vienio – „Profil pokoleń vol. 1”
5.
Budzy i Trupia Czaska – „Mor”
New Model Army – „Between Dog and Wolf”
4.
Dawid Podsiadło – „Comfort and Happiness”
Fismoll – „At Glade”
Świetliki – „Sromota”
3.
Primal Scream – „More Light”
Psychocukier – „Diamenty”
Jamal – „Miłość”
Pearl Jam – „Lighting Bolt”
Paul McCartney – „New”
2.
Waglewski Fisz Emade – „Matka syn Bóg”
Nick Cave & The Bad Seeds – „Push The Sky Away”
Queens of the Stone Age – „…Like Clockwork”
52UM – „Introversja”
Clutch – „Earth Rocker”
1.
David Bowie – „The Next Day”
Sound City – „Real to Reel”