fot. mat. pras.
3 stycznia w Los Angeles złożono 10-stronnicowy pozew przeciwko Nicki Minaj i jej firmie Pink Personality. Powód – Brandon Jovan Garrett oskarża gwiazdę o napaść, pobicie i umyślne spowodowanie cierpienia psychicznego.
Według Rolling Stone, Brandon Jovan Garrett pracował dla Minaj jako jej asystent. 21 kwietnia 2024 roku, w Little Caesars Arena, został wezwany przez szefa ochrony Nicki do jej garderoby. Garrett twierdzi, że Minaj była wtedy zdenerwowana, a jej stres związany był z faktem, że Garret zlecił odebranie leków gwiazdy innemu pracownikowi, mimo, że miał zrobić to sam. To miało doprowadzić Minaj do szału.
Garrett mówi, że próbował przekonać piosenkarkę, że chciał aby recepta została zrealizowana „natychmiast” i że nie miał innego wyjścia, jak delegować do tego innego pracownika, ponieważ sam był zajęty pomaganiem Minaj w jej przebieralni przed występem.
„Czy ty jesteś ku**a szalony, że każesz mu odebrać moją receptę?. Straciłeś swój pieprzony rozum, a gdyby mój mąż tu był, wybiłby ci pieprz**e zęby. Jesteś chodzącym trupem. Właśnie spieprzyłeś całe swoje życie i nigdy nie będziesz kimś, zadbam o to” – miała rzekomo krzyknąć Minaj do Garretta.
Po tych słowach raperka miała nagle wstać i z agresją ruszyć w stronę asystenta. Po tym jak zbliżyła się do niego miała uderzyć go otwartą ręką w prawy policzek, na tyle mocno, że kapelusz, który miał na głowie miał spaść na ziemię. Drugi cios miał trafić Garretta w rękę i wytrącić mu z niej dokumenty.
W pozwie Garrett twierdził, że po rzekomym ataku uciekł i zamknął się w łazience, w której siedział do 4 rano – później zgłosił incydent policji i wrócił do rodzinnego Los Angeles.
Obóz Nicki jak na razie nie odniósł się do tych oskarżeń.