Matheo: „Płyta z Popkiem to dopiero początek”

Producent opowiada cgm.pl o "Królu Albanii" i swoim warsztacie.


2016.02.22

opublikował:

Matheo: „Płyta z Popkiem to dopiero początek”

Niewiele krążków w polskim hip-hopie spotkało się z tak skrajnym oddźwiękiem, jak „Król Albanii” Popka i Matheo. Wydany w styczniu krążek potrzebował tylko tygodnia, by pokryć się złotem. Jeszcze do niedawna okupował szczyt OLiS-u (właśnie spadł na drugie miejsce za sprawą „Mówi”  Małpy). Ogromna popularność wśród słuchaczy nie przełożyła się jednak na opinie dziennikarzy. Powiedzieć, że krytyka obeszła się bardzo surowo z płytą duetu, to użyć eufemizmu. „Koniec muzyki” – taka opinia przeważa wśród recenzentów. „Królowi Albanii” zarzuca się obciach, schlebianie najniższym gustom, przaśność i klisze.

Ten rozdźwięk staje się jeszcze bardziej zdumiewający, gdy do dyskusji włączy się opinię samego Matheo, który mówił : Zaliczam ten album do moich największych osiągnięć. Postanowiliśmy zapytać więc tego uznanego na polskim rynku producenta, jak zareagował na podzielone reakcje słuchaczy i dziennikarzy.

Nie ma niczego, czego bym się nie spodziewał – mówi Matheo w rozmowie z cgm.pl. Po chwili jednak dodaje, że właściwie jest jedna rzecz, która go zaskoczyła. Chodzi o odbiór „Wodospadów”, pierwszego singla promującego płytę: Ten numer to w 75% to mój pomysł. Jest pozytywny i prawdziwy, bo to jest faktyczna historia Popka. Nie wiedziałem jednak, że „Wodospady” pobiją „Każdego z nas” czy „Różni nas wiele”, numery, które są o wiele bardziej komercyjne.

Rzeczywiście, wystarczy rzucić okiem na statystyki, by przekonać się, że „Wodospady” górują nad wszystkimi pozostałymi utworami z albumu. Dwadzieścia milionów wyświetleń klipu w porównaniu do siedmiu milionów drugiego najpopularniejszego – wydanego niespełna dwa tygodnie później – teledysku do „Każdy z nas”. To robi wrażenie.

Dlaczego jednak surowe oceny krytyków nie dziwią Matheo? Jak się okazuje, histeria części dziennikarzy wpisana jest w strategię stojącą za „Królem Albanii”. Taki był plan: wywołać totalny chaos – przyznaje Matheo. Jednym z założeń było pomieszać poważne, motywujące wątki z „tępymi, głupimi” tekstami. Drugim: postawić na jak największą różnorodność, nie zamykać się w jednej stylistyce. Tak, aby stworzyć jak najszersze pole manewru dla osobowości Popka. Wiem, gdzie leży granica Popka, wiem, że bywa kanciasty i tak dalej. Mieliśmy jednak super ubaw, tworząc to wszystko – przyznaje producent.

Czy jednak duet nie poszedł za daleko w tym muzycznym miksie? W końcu, zdaniem części słuchaczy, płyta niekiedy wydaje się skręcać w niebezpieczne, obciachowe regiony, wyznaczane disco-polowymi naleciałościami i wpływami starego, polskiego rocka.

Matheo zwraca w pierwszej kolejności uwagę na to, co mogło umknąć uwadze odbiorców. Na przykład wątki brytyjskie, grime’owe. Tego typu elementy, zdaniem producenta, świadczą o tym, jak bardzo złożona i zaawansowana muzycznie jest ta płyta. To choćby odróżnia ją od ubiegłorocznej płyty Gangu Albanii. Według Matheo porównania „Króla Albanii” do „Królów życia” powinny się ograniczyć tylko i wyłącznie do warstwy tekstowej. Nie ujmuję Robertowi niczego, bo ma zajebiste wyczucie komercyjne. Jeśli jednak o mnie chodzi, miałem trochę inne założenie – tłumaczy.

Co do starego polskiego rocka, Matheo nie uważa, aby na „Królu Albanii” tego typu naleciałości było jakoś wyjątkowo dużo. A przynajmniej nie więcej niż na poprzednich płytach, które produkował (patrz np. ubiegłoroczny krążek z Sobotą). W takim „Każdym z nas” wszystko zaczęło się od gitary, na której lecą zwrotki. I tak popłynęła reszta. Nie było w tym żadnej kalkulacji. Kalkulacja była jedynie w przypadku tekstu. Postanowiliśmy, że to będzie pozytywny numer. Na zasadzie: nie używamy tam żadnych wulgaryzmów, niech będzie o miłości.

Producent nie widzi też wpływów disco polo w muzyce, którą wyprodukował. Jeśli już są, to jako wynik osobowości Popka, której nie chciałem do końca zmieniać, bo jego odbiorcy też oczekują od niego takich treści – tłumaczy. Nawet termin „turbo folk” – odsyłający do bałkańskiego gatunku uznawanego za tamtejszy odpowiednik disco polo – nie oddaje istoty niektórych motywów obecnych na płycie. Według Matheo nie można utożsamiać muzyki bałkańskiej z turbo folkiem.

Ostatnią rzeczą, która mogłaby o tym świadczyć, jest solówka akordeonowa w „Imprezce domowej”. Jestem jednak gościem, który zawsze uwielbiał muzykę bałkańską. Zawsze starałem się wplatać te motywy w swoje kompozycje. Zdaję sobie sprawę z cienkiej granicy kiczu, którą można bardzo łatwo przekroczyć, tworząc tego typu muzykę. To [zarzut z turbo folkiem] jest jednak bardzo duże uproszczenie – wyjaśnia i pyta: co by było, gdyby jego produkcja z „Króla Albanii” ukazała się w formie instrumentalnej? Matheo jest pewien, że wówczas odbiór byłby zupełnie inny. Jako przykład bałkańskiego folkloru podaje pozbawiony wokalu utwór „Little Moon”, który przed dwoma laty opublikował na kanale StoprocentTV: – Nie wywołał nigdy takich [kontrowersyjnych] reakcji, bo był utworem instrumentalnym.

Jeśli ktoś zastanawiał się, w którą stronę w najbliższej przyszłości pójdzie muzyka Matheo, producent informuje: takich kompozycji jak na „Królu Albanii” będzie jeszcze więcej. Rzecz w tym, że dopiero dzięki współpracy z Popkiem – pracusiem, którego pasję, zdaniem producenta ze Stargardu Szczecińskiego, można porównać tylko z zaangażowaniem O.S.T.R.-a – udało się wprowadzić w życie wszystkie te wizje, które przez lata chowane były po szufladach. Nikt, komu przedstawiałem moje pomysły, nie był w stanie ich zrealizować. Takiego „Króla Cyganów” zrobiłem jakieś dwa, trzy lata temu – mówi Matheo. Teraz zadziała efekt Domina.

Tak naprawdę to dopiero początek – opowiada Matheo. Mam w zanadrzu kilka projektów. Złapałem kontakty z fajnymi polskimi muzykami. Jeśli chodzi o polskiego rocka, chciałbym uruchomić pewien legendarny, polski skład rockowy i w nowej odsłonie pokazać jego muzykę. Ale to bardziej pod kątem łączenia tego z hip-hopem.

Polecane

Share This