Foto: @piotr_tarasewicz / @cgm.pl
Poniedziałkowy spontaniczny koncert Maty na Wiśle zakończył się interwencją policji i groźbą poważnych konsekwencji. – Jak część z was może wczoraj widziała, podpłynął do nas patrol policji na koniec barki i ogólnie mamy trochę przypał, bo chcą nam wlepić organizację imprezy masowej. Słuchajcie, to nie jest moja wina, że wrzuciłem na story moją piosenkę, a tam przyszło 30 tys. ludzi. Sorry, k***a, nie? – komentował sytuację Mata.
Reprezentant SBM Labelu planował zorganizować kolejny koncert we wtorek, tym razem na plaży przy Moście Poniatowskiego, ale musiał wycofać się z tego pomysłu. Dlaczego? Raper wyjaśnił sytuację w mediach społecznościowych.
– Słuchajcie, jest mi w ch*j przykro, że czekaliście dzisiaj na marne. Do końca próbowaliśmy coś wymyślić, ale dostałem info, że jeśli pojawię się na plaży, to będzie nam groziło do ośmiu lat pozbawienia wolności za organizowanie nielegalnych wydarzeń masowych. Wczoraj dużo osób skakało do Wisły, a po stronie Poniatówki jest dużo głębiej i wiry są znacznie silniejsze, więc ryzyko, że komuś z was stałaby się krzywda, było po prostu za duże.
Wiem, że wielu z was przyjechało z daleka. Chcieliśmy dzisiaj ogłosić Mata Tour po całej Polsce, bo ostatnio jak graliśmy na lotnisku, wy przyjechaliście do nas, więc tym razem to my chcieliśmy mieć tripa, n ale wiadomo, kto znowu zepsuł całą zabawę 🙁 Jak pogoda się poprawi i uda nam się dogadać z władzami, to znowu pobawimy się wszyscy nad Wisłą – napisał.
Następnie Mata zwrócił się do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, pisząc, że liczy na jego wsparcie, ponieważ „projekt jest legendarny”. Michał Matczak wystosował także komunikat do władz PGE Narodowego, pisząc: – Może pozwolicie mi w końcu u siebie zagrać? Może nie musiałbym wtedy dogadywać się z przeciwnikami politycznymi waszych przełożonych?