Marcin Prokop zakochał się w tym roku w gatunku muzycznym, którym raczej gardził

Dziennikarz opublikował listę swoich ulubionych albumów 2024 roku


2024.12.29

opublikował:

Marcin Prokop zakochał się w tym roku w gatunku muzycznym, którym raczej gardził

„W tym roku zakochałem się w country, czyli gatunku, którym dotychczas raczej pogardzałem. bo kojarzył mi się z prostymi chłopami z pola, którzy żują tytoń, smarkają w rękaw i tęsknie zawodzą o swoim bydle, pick-upach oraz niedostępnych dziewczętach z miasta. tymczasem z planszy zmiótł mnie niejaki sturgill simpson, którego poznałem podczas wizyty w nashville i dopiero wtedy zrozumiałem, że ta na wskroś amerykańska muzyka może, po pierwsze, nie zalatywać końską mierzwą, a po drugie – łechtać odległą o tysiące mil, słowiańską wrażliwość.co poza tym? to nie był dla muzyki rok wybitny, ale też nienajgorszy. parę rzeczy na pewno zostanie ze mną na dłużej. może ze trzy zostaną klasykami. a oto te, których w 2024 słuchałem najczęściej – pisze Marcin Prokop.

1. JOHNNY BLUE SKIES „Passage Du Desir”
muzyczne alter ego sturgilla simpsona, który jest dla dzisiejszego country tym, czym jack white dla rocka. szczepionką na stęchliznę, rutynę i oczywistość.

2. BLOOD INCANTATION „Absolute Elsewhere”
ach, szkoda, że pink floyd nigdy nie nagrają death metalowej płyty… a nie, czekaj.

3. THE CURE „Songs Of A Lost World”
robert smith jest jak maryla rodowicz i nie chodzi tu tylko o pewne fizyczne podobieństwo. bo jak już któreś z nich wychodzi z zamrażarki, to dzieją się rzeczy spektakularne.

4. KNOCKED LOOSE „You Won’t Go Before You’re Supposed To”
bezlitosna, muzyczna luta z buciora w twarz. miny i komentarze widzów programu jimmiego kimmela, którzy musieli tego wysłuchać na żywo – bezcenne.

5. NICK CAVE „Wild God”
wspaniały powrót ku jasności z najniższych kręgów prywatnego piekła, naznaczonego cierpieniem po tragicznej utracie synów.

6. DUSTER „In Dreams”
kalifornijska pustynia nocą wydaje się tak stłumiona, intymna i ciasno otulająca, że momentami łatwo zapomnieć o ogromie pulsującej przestrzeni, którą cię zniewala. zupełnie jak ta płyta.

7. JACK WHITE „No Name”
nasz jacek, co miał babkę w krakowie, tradycyjnie dowozi. jest surowo, garażowo, głośno i niechlujnie. czyli kanoniczny rock’n’roll, który można by zdeponować w sevres.

8. DIIV „Frog In The Boiling Water”
jeśli istnieje zespół, którego największymi inspiracjami są smashing pumpkins oraz my bloody valentine, a do tego potrafi je pozszywać własną nicią, to mnie taki garnitur dźwięków pasuje.

9. FONTAINES DC „Romance”
najbardziej hajpowany zespół 2024, ale trudno odmówić słuszności tym, którzy wieszczą im stadionową wielkość. bo to bardzo zgrabne i niebanalne bangery są.

10. BILL RYDER-JONES „Iechyd Da”
to po prostu przepiękne, wybornie wyprodukowane, nienachalnie popowe piosenki najzdolniejszego członka zespołu the coral, które brzmiałyby tak samo dobrze 20 lat temu, jak brzmieć będą za lat 20.

a w pozostałych rolach:

11. WAXAHATCHEE „Tigers Blood”
12, BEEN STELLAR „Scream From New York, NY”
13. FATHER JOHN MISTY “Mahashmashana”
14. THE NATIONAL „Rome”
15. IDLES „Tangk”
16. NEWDAD „Madra”
17. THE SMILE „Wall Of Eyes”
18. BRITTANY HOWARD „What Now”
19. HUNTSMEN „The Dry Land”
20. ALCEST „Les Chants de l’Aurore”

…plus wiele innych 🙂

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Marcin Prokop (@_marcinprokop_)

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Marcin Prokop (@_marcinprokop_)

Polecane