fot. mat. pras.
KęKę przyznał niedawno, że choć tęskni za graniem koncertów, jest zabezpieczony finansowo, więc nie zamierza narzekać na to, że pandemia koronawirusa zrujnowała jego domowy budżet. W kwietniu raper wydaje nowy album „Siara”, który ma szansę być rekordowym w jego karierze pod względem liczby sprzedanych egzemplarzy w preorderze. Obserwując media społecznościowe artysty, widzimy, że zmaga się z trudnościami, ale stara się nie tracić przy tym dobrego humoru. Tak samo jest dziś, kiedy radomianin dzieli się z fanami emocjonalną opowieścią o tym, co dzieje się obecnie w jego życiu i co działo się w ostatnich miesiącach. Artysta opowiadając o trudnych doświadczeniach, podkreśla, że wie, iż wielu jego fanów zmaga się z podobnymi, a często z jeszcze większymi problemami. Poniżej przytaczamy wypowiedź KęKę z jego facebookowego profilu. Tekst publikujemy w całości, by zachować jego wydźwięk.
Sprawdź także: Mielzky zdradza, ile egzemplarzy „Do wesela się zagoi” fani kupili w preorderze
– Dziś minął szósty rok mojego trzeźwienia. Ci którzy śledzą moje sociale, wiedzą, że od dawna obiecywałem sobie, że przy okazji rocznicy napiszę coś więcej. Do tej pory nigdy mi się to nie udawało. Dziś nadszedł czas 😉
Przez te sześć lat bez alkoholu i narkotyków bywało różnie. Czasami trzeźwienie przychodziło łatwo, a czasami każdy dzień męczył. Nigdy jednak nie miałem wątpliwości, że zaprzestanie picia było słuszną decyzją. Ostatnie miesiące utwierdziły mnie w tym jeszcze mocniej.
Na terapii miałem takie ćwiczenie „Opisz, jak wyglądał twój weekend”. Kiedy już się to zrobiło, druga część brzmiała „A teraz opisz, jakby wyglądał twój weekend, gdybyś nadal pił”.
Wielu z nas uzmysławiało sobie, jakie spustoszenie powodował w naszym życiu nałóg i na jak wiele obszarów życia miał wpływ. Ktoś spędził czas z dziećmi, choć normalnie piłby cały czas, udając, że coś robi w garażu. Ktoś inny nadrobił zaległości na studiach, zamiast grać na maszynach. Ktoś skończył dawno zaczęty remont zamiast ćpać etc. A chodziło przecież o jeden weekend.
Niedawno przypomniałem sobie o tym ćwiczeniu.
Ostatnie miesiące obfitowały u mnie w wiele znaczących wydarzeń. Najpierw przeprowadzka, która miała przemeblować całe moje życie rodzinne. Egzaminy i wybór szkoły u starszego syna. Przeprowadziłem też rodziców. W międzyczasie dość intensywna praca nad albumem, od dawna odkładany ślub i parę innych ważnych wydarzeń. Wszystko to w nieustających rozjazdach między Radomiem a Wielkopolską.
Pod koniec roku, kiedy już wszystko z powyższych było „odhaczone”, a ja w sylwestrową noc odpaliłem preorder, na chwilę poczułem spokój. Mogłem odetchnąć. Wprawdzie jeden z naszych kotów zacząl nagle tracić na wadze, ale można powiedzieć, że miałem wszystko pod kontrolą.
Nie minęło jednak parę dni, a „życie” znów się o mnie upomniało. Po wizycie u lekarza na początku stycznia, zaczęła się walka z czasem o zdrowie i życie mojego taty. Diagnostyka, przepełniona służba zdrowia, tata słabnący w zastraszającym tempie. W końcu pod koniec lutego na dzień przed tym jak otrzymałem ostateczne wyniki potwierdzające nowotwór, śmierć taty.
Całe szczęście nie byłem z tym sam. Wielkim wsparciem była oczywiście moja żona, która wzięła na siebie większość obowiązków we Wrześni, kiedy ja praktycznie przez dwa miesiące byłem poza domem. Każdy kto ma małe dziecko, wie, jak wiele nas omija, kiedy nie jesteśmy z nim przez dwa miesiące. Ominęła mnie też śmierć kota…
Przez ten czas wydarzało się też oczywiście wiele pozytywnych rzeczy. Nie wymieniam samych wyzwań po to, by się żalić czy zgrywać bohatera, bo wiem, że wielu z was zmaga się z podobnymi czy jeszcze trudniejszymi rzeczami.
Chciałem tylko pokazać, w jak wielu sprawach udało mi się stanąć na wysokości zadania.A jakby minął mi ten czas, gdybym pił?
Boję się nawet wyobrażać. Jestem jednak przekonany, że zamiast być oparciem byłbym dla wszystkich dodatkowym ciężarem.
Jednak już szósty rok się udaje. Nie tylko zachować abstynencję, ale żyć. Normalnie. Mierzyć się z tym, co życie da i STARAĆ się być w porządku ojcem, synem, mężem, bratem, szefem, raperem i wszystkim czego życie ode mnie wymaga.
Tak właśnie rozumiem trzeźwienie.
Przepraszam za nieskładny charakter wpisu, ale młody chory, Marta ma złamaną nogę, a ja zaraz lecę na terapię, a później do Radomia, więc piszę jednym okiem a drugim żyję 😉
Pozdrawiam serdecznie i życzę Pogody Ducha. Cokolwiek was spotyka – napisał do fanów artysta.