KęKę zaskoczył fanów ruszając 1 stycznia z preorderem nowego albumu. Szósty solowy krążek radomskiego artysty otrzymał tytuł „Siara” i jego premierę zaplanowano 23 kwietnia. Zarówno na płycie jak i dołączonej do preorderowej wersji epce „Bis” nie usłyszymy żadnych gości. Niedawno KęKę przekazał, że na dwa miesiące przed premierą album osiągnął status złotej płyty. Kilka dni temu radomski raper podzielił się smutną wiadomością – zmarł jego tata. W weekend pochodzący z Radomia raper podzielił się z fanami fragmentem numeru „Beztroskie dni”, który ma się znaleźć na jego nadchodzącym albumie. Artysta nawija w nim o swoich rodzicach, słowach jakie usłyszał od taty oraz klepsydrach, które wiszą w klatkach na starym osiedlu.
Beztroskie dni… Sorki, że Wam robię trochę spoiler numeru, który nie będzie singlem, ale chciałem żebyście to usłyszeli. Napisałem ten numer prawie rok temu. Jest to kawałek z płyty, w którym..no właśnie… Sami zresztą posłuchajcie – napisał KęKę pod postem – Czasem tak po prostu pisze życie – dodał.
SPRAWDŹ TAKŻE: KęKę opowiada o bardzo trudnych momentach w nowym singlu
Wyświetl ten post na Instagramie.
KęKę sprzedał już ponad 15 tysięcy płyt w preorderze i na dwa miesiące przed premierą krążek „Siara” osiągnął status złotej płyty.
Nie bardzo wiem, co napisać. Po raz kolejny obdarzyliście mnie ogromnym zaufaniem i po zaledwie jednym opublikowanym singlu (krążek był złoty już parę dni temu) go ozłociliście. Sukces cieszy mnie tym bardziej, iż mam świadomość faktu, że moja twórczość i treści jakie w niej przekazuje, coraz dalej odbiegają od tego co obecnie jest popularne. Mimo tego, oraz tego, że na płycie nie będzie żadnych gości podbijających zainteresowanie, zaufaliście mi w 100% i zamówiliście album. Dzięki serdeczne – napisał raper, przypominając, że preorder trwa do wyczerpania nakładu, a nie do premiery.
KęKę nie tylko sam napisał teksty i sam je nawija, ale również samodzielnie się realizuje. Artysta nagrał krążek w studiu, które zbudował w czasie lockdownu.
Realizatorem byłem ja sam. Sprawdziliśmy, że nie będzie to miało negatywnych następstw w samym brzmieniu albumu, będzie jednak miało znaczący wpływ na co innego. Otóż, samorealizacja jest niewdzięczna. Nagrywasz, wczuwasz się, nagle musisz coś poprawić, cofnąć, przeklikać. Jest to czasochłonne i wybijające z rytmu. Ja rozwiązałem to tak, że bardzo dużo numerów nagrałem zwyczajnie na raz. A w innych nie przejmowałem się małymi niedoskonałościami. W końcowym efekcie jest to chyba mój najbardziej „naturalny” album od dawna. Nawijam bardzo luźno i momentami szorstko. Jednemu się to spodoba drugiemu nie. Ja się jaram. Spina to się z czasami o których nawijam. Brzmi momentami jak na „Rzeczach”. Nie jest to jedyny wspólny mianownik z „Rzeczami”, ale o tym kiedy indziej – przekazał kilka tygodni temu.
Wyświetl ten post na Instagramie.