Foto: P. Tarasewicz
Choć weekendy to czas wytężonej promocji albumu „Mr KęKę” na koncertach, w tym tygodniu raper miał chwilę wytchnienia. W piątek wystąpił w rodzinnym Radomiu, dzięki czemu nie musiał nocować w hotelu, dziś miał wolne i dopiero jutro jedzie do Katowic.
Wolny dzień przypadł akurat w imieniny Piotrka. Artysta przyznaje, że nie świętuje ich z jakimś specjalnym namaszczeniem, znalazł za to chwilę, by podzielić się z fanami smutnym, ale jednocześnie bardzo ważnym przemyśleniem. Artysta opublikował na Instagramie swoje zdjęcie zrobione sześć lat temu na Hip Hop Kempie i napisał, jak wiele zmienił w swoim życiu od tego czasu.
– Grałem tam w środę na warm-upie. Z trzech kolejnych dni festiwalowych pamiętam mało. Wiem,że nie widziałem ANI JEDNEGO KONCERTU, zgubiłem telefon (który potem ktoś mi wysłał że SZCZECINA!), budziłem się, żeby się sponiewierać i tak w kółko.
Przez parę kolejnych lat spotykałem na koncertach ludzi, którzy pili ze mną na tym Kempie. Zresztą nie tylko pili.
Mimo całej patologii wyjazdu nie było w tym nic nadzwyczajnego, bo na festiwalach bywa różnie. Ja natomiast takich „Kempów”, a raczej ciągów alkoholowo-narkotykowych miałem setki.
Czasem po trzy dni, a czasem po dwa miesiące. Budzenie się w stanach krańcowego wycieńczenia, fizycznego i psychicznego było mimo całego swego okropieństwa, czymś „naturalnym”. Gdzieś w tle, choć powinno to być na pierwszy planie, byłem ojcem i synem. Jakim, można się domyślić.
Sam „koncert” to z mojej dzisiejszej perspektywy pajacerka i pijacki brak szacunku do zgromadzonych. Wiele osób z publiki wprawdzie wspomina to z rozrzewnieniem, ale pewnie dlatego że byli w podobnym stanie. Na moje dzisiejsze standardy, jest to jednak nie do przyjęcia – komentuje raper.
Różnica między Kę z 2013 i 2019 roku jest gigantyczna.
– Dziś mam imieniny. Nic specjalnego, za szczególne ich nie obchodzę. Obudziłem się w domu, bo wczoraj grałem w swoimi rodzinnym Radomiu. Klub jak zwykle okazał się zbyt mały dla wszystkich chętnych. Sam koncert był super. Spotkałem sporo znajomych z dawnych lat, więc i prywatnie spędziłem miło czas. Pozdrawiam.
Rano poszedłem z synem do kina. UWAGA !”Był sobie pies” to NIE KRYMINAŁ O EKS-POLICJANCIE. Resztę dnia spędzę spokojnie z rodziną w domu. Jutro zagram kolejny koncert. I pewnie też będzie super.
Moje obecne życie, nie jest bezproblemową sielanką, ale z wielu zmartwień jakie człowiek ma w swoimi życiu odpadło mi jedno, które towarzyszyło mi przez tak wiele lat.
WSTYD.
Bo choć niektórzy lubią pooglądać, jak inni tak żyją, to nikt nie chcę tak żyć. Nie jestem doskonały, ani jako ojciec, syn czy raper. Ale robię dużo żeby ci, na których mi zależy, dostali najlepszą wersję mnie. Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć żyć jak człowiek – podsumował artysta.
Wyświetl ten post na Instagramie.