Będzie ich kilku. A to co mają do powiedzenia o najnowszym dziele Agnieszki dowiecie się przez najbliższych kilka dni. Dziś recenzja numery jeden. Zapraszamy!
CHYLIŃSKA – „MODER ROCKING”
Przyznam szczerze, że do napisania recenzji płyty Agnieszki Chylińskiej zbierałem się od dobrych kilku dni. Ostatecznie do napisania jej właśnie dziś zainspirowała mnie bardzo poważna wymiana zdań na Facebooku, między muzykami, dziennikarzami i zupełnie zwykłymi znajomymi znajomych, którzy rozprawiali na temat tego czy Anita Lipnicka to dobrze zrobiła, że oceniła obecną twórczość Chylińskiej czy nie. Cóż, ile osób, tyle zdań, jak to z reguły w Polsce bywa, ale w tej rozmowie zdziwiło mnie jedno… Część głosów z Facebook’ a grzmi, że polscy dziennikarze muzyczni to się na muzyce nie znają więc nie powinni oceniać. A co to takiego znaczy być DZIENNIKARZEM MUZYCZNYM??? A co to takiego znaczy, znać się na muzyce??? No nie wiem, bo dla mnie na muzyce to powinien znać się muzyk, a nie do końca dziennikarz, który w zupełnie subiektywny sposób ma powiedzieć, czy dany produkt czy też dzieło podoba mu się i ewentualnie dlaczego. I znajomości nut czy umiejętności gry na basie czy perkusji do tego raczej nie potrzebuje. Dziennikarz moim skromnym zdaniem ocenić ma coś co albo mu się podoba, albo nie, z punktu widzenia przeciętnego słuchacza. Bo to dla niego pisze, a nie dla środowiska, co się zna (choć nadal nie pojmuje co to znaczy się znać w tym wypadku). I odpowiadając tu na pytanie Pani Menadżerki, czy recenzje płyty Chylińskiej w CGM-ie napiszą ludzie co się znają na muzyce i gatunku wykonywanym przez artystkę, odpowiadam jasno – nie wiem czy się znają, ale wiem, że słuchają muzyki i oceniają ją wedle swoich gustów. Bo o to chyba chodzi, prawda? I w taki właśnie sposób ocenię album „Modern Rocking” – bo fakt, że słucham muzyki bardziej lub mniej świadomie od 25 lat nie oznacza, że się na niej znam. Po prostu ją lubię i nie wyobrażam sobie, że można bez niej żyć…
Psychofanem rockowych dokonań Agnieszki Chylińskiej nigdy nie byłem. I znając życie właśnie dlatego, tym co Plan B stworzył z Chylińską zupełnie się nie przejąłem. Nie mogę powiedzieć, że nie byłem zaskoczony jak usłyszałem singlowe „Nie mogę cię zapomnieć”, ale przywołując dziś wspomnienie tego pierwszego razu stwierdzam, że było to raczej miłe zaskoczenie niż rozczarowanie. Co więcej singiel ot tak wpuszczony do radia, i cisza medialna, która po nim zapanowała był znakomitym posunięciem marketingowym. Dzięki temu „Modern Rocking” to był bez żadnych wątpliwości jeden z najbardziej oczekiwanych przeze mnie albumów tego roku. Na tyle oczekiwany, że w pamiętny, premierowy piątek pobiegłem do Empiku i kupiłem sobie egzemplarz krążka, nie czekając na to, aż płyta dotrze do mnie od jej wydawcy.
Po pierwszym kawałku zrozumiałem, że „Nie mogę cię zapomnieć” nie było jedynie wygłupem. Zrozumiałem, że Bartkowi i Markowi udało się zrobić coś, w co nikt chyba nie wierzył – namówić jedną z najwybitniejszych rockowych wokalistek w Polsce do nagrania czegoś zupełnie nowego. Czegoś, za co na pewno wkurwi się na nią duża cześć jej wiernych fanów, a tzw. środowisko nie zostawi na niej suchej nitki. Bo komu jak komu, ale starej dobrej Chylińskiej śpiewanie o rzeczach zupełnie ludzkich, w sposób łagodny i zarazem przebojowy raczej nie przystoi. Tak czy inaczej, w drodze z biura do domu przesłuchałem „Modern Rocking” od deski do deski (co trudne nie jest bo płyta jest dość krótka) i stwierdziłem, że nic do nowej Chylińskiej nie mam. Co więcej jej przebojowa odsłona zupełnie mi się podoba. Może wielu osobom (tym co się znają na muzyce) ciężko będzie to przyznać, ale Agnieszka jako wokalistka udowodniła, że jest w stanie odnaleźć się w każdej sytuacji muzycznej. I za to należy jej się szacunek.
Z bólem serca muszę za to powiedzieć, że troszkę rozczarowali mnie panowie z Planu B, których znam dobrze i fanem ich dokonań jestem praktycznie od zawsze. A czym? No trochę „Niebem”, bo jak słucham tego numeru, to jakoś tak nie wiedzieć czemu przed oczami mam Mike’a Skinnera i jego „Blinded By The Lights”. Nie to żebym oskarżał kogoś o plagiat, ale jak sami posłuchajcie, to zrozumiecie o czym mówię. jest w tym numerze coś z tamtego kawała… Czym jeszcze nie dogodził mi Królik i Piotrowski? No a tym, że część bitów na tej płycie jest tak bardzo przebojowa, że aż zbyt prosta. Choć to akurat jestem jeszcze w stanie wybaczyć, obserwując światowe trendy i na przykład takiego Pharrella Williamsa, który mam czasem wrażenie inspiruje się prostotą na poziomie disco polo (patrz np. „Give It To Me” z płyty Madonny).
I to praktycznie jedyne zarzuty, które nasuwają mi się po wielokrotnym przesłuchaniu tego albumu. Poza tym, o krążku pisać mogę tylko dobrze. Bo Chylińska śpiewa zajebiście, utwory zostają w głowie, bo i z takim założeniem były prawdopodobnie stworzone, a sama płyta kończy się zanim na dobre zdążymy się nią nacieszyć. A stworzyć coś, po czym zostaje niedosyt, to jest dopiero sztuka.
”Modern Rocking” to po prostu, bardzo dobry, popowy album, których wciąż brakuje na polskim rynku, zalanym przez modną obecnie, wyrachowaną alternatywę, o której powiedzieć popowa nie byłoby grzechem, ale wzbudziłoby to na pewno obrazę wśród „naprawdę wielkich, prawdziwych twórców”:-)
(tekst: Piotr Tarasewicz)