fot. Dorota Szulc
Historia muzyki zna mnóstwo przypadków, w których skonfliktowani przez lata artyści ponownie łączą siły, ruszają razem w trasę koncertową i nagrywają nowe płyty. Jedni po prostu wyjaśniają sobie nieporozumienia i dogadują się ze sobą, inni szczerze się nienawidzą, ale grają razem, bo czerpią z tego korzyści. Są też tacy, którzy mimo upływu czasu nie są w stanie stanąć ponownie razem na scenie. I w tej ostatniej grupie – przynajmniej na dziś – jest Myslovitz.
Kiedy w 2012 r. Artur Rojek po dwóch dekadach opuszczał szeregi Myslovitz, fani byli w szoku. W pierwszych latach po rozstaniu obie strony wypowiadały się na swój temat bardzo gorzko. Z czasem trochę złagodzono ton, ale mimo to nie zanosi się na to, by artyści mieli się kiedykolwiek dogadać.
Temat obecnych relacji Rojka z członkami Myslovitz pojawił się w wywiadzie, którego artysta udzielił Piotrowi Witwickiemu z Interii.
– Gdyby nam było dobrze, to gralibyśmy ze sobą cały czas. Więc myślę, że w świadomości jakby każdego z nas w tym zespole jest coś takiego, że ten czas spędzony ze sobą z jednej strony był bardzo fajny, był pełen super doświadczeń i osiągnęliśmy bardzo dużo, ale z drugiej strony był też czasem jakiś tam starć ambicji, konfliktów i tak dalej – powiedział Rojek.
Zapytany, czy w tym przypadku czas nie leczy ran, artysta odparł:
– Może bym nie nazwał tego w taki sposób, ale jest takie powiedzenie, słyszałem ostatnio (…) 'Mściwość jest cierpliwa’. Myślę, że w niektórych osobach to będzie żyło i myślę, że może nawet z tym umrą, myśląc cały czas o tym. Tak to jest, niektórzy mają taką osobowość.