foto: mat. pras.
Choć od listopada ubiegłego roku problemy Diddy’ego wyłącznie się nawarstwiają, dopiero wiosną opinia publiczna na dobre odwróciła się od niego. Wszystko przez publikację na antenie CNN nagrania z 2016 r., ukazującego, jak raper znęca się nad Cassie w holu hotelowym, bijąc ją, kopiąc i ciągnąc po podłodze.
Niektórzy dziwili się, że po wycieku jednoznacznie wyglądającego materiału Seanowi Combsowi nie postawiono zarzutów, ale służby wyjaśniły, że nie było to możliwe z przyczyn formalnych. Prokuratura Okręgowa w Los Angeles opublikowała oświadczenie, w którym poinformowała, że „nie jest w stanie” postawić Seanowi Combsowi zarzutów, ponieważ Cassie i Diddy zawarli ugodę dzień po tym, jak kobieta w listopadzie 2023 r. oskarżyła go o gwałt i przemoc domową. Nagranie z 2016 r. dotyczyło więc sprawy, w której strony doszły do porozumienia.
SPRAWDŹ TAKŻE: Justin Bieber przeszedł przez piekło u Diddy’ego
Jak CNN zdobyło nagranie z hotelowego monitoringu? No właśnie – Diddy i jego prawnicy są przekonani, że za przeciek odpowiadają agenci federalni, w związku z czym pozywają amerykański rząd. Prawnicy rapera sugerują, że za przeciekiem nie stoją ani prokuratura, ani Cassie, ale Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego i domagają się przesłuchania dowodowego w tej sprawie.
To nie koniec zarzutów formułowanych przez Diddy’ego w stosunku do federalnych. Artysta sugeruje, że naloty na jego domy były zbyt brutalne, zwraca także uwagę na to, że jego dzieci były zakuwane w kajdanki.
Zobaczymy, jak sytuacja będzie się rozwijać.