– Czekamy na wyniki dalszych testów toksykologicznych – dodał. Te potrwają od dwóch do czterech tygodni.
Amy Winehouse zmarła w sobotę, 23 lipca. Ciało wokalistki znalazł jeden z ochroniarzy. Choć na miejsce przybyła karetka, artystki nie udało się uratować.
Jak twierdzi „Scotland Yard”, wbrew wcześniejszym doniesieniom w domu wokalistki nie znaleziono żadnych narkotyków ani leków. Również rodzice Winehouse zdementowali pogłoski, jakoby ich córka zmarła w wyniku przedawkowania ecstasy.
Wiadomo, że w piątek, na dzień przed śmiercią, artystkę odwiedził jej prywatny lekarz. Doktor regularnie kontrolował delikatny organizm Amy i podczas tej wizyty nie stwierdził podobno niczego niepokojącego.
– Lekarz był zadowolony z jej kondycji. Gdy opuszczał ją w piątkowy wieczór, nie żywił żadnych obaw – czytamy w poniedziałkowym „The Sun”.
Pewne jest także to, że noc z piątku na sobotę Amy spędziła w swoim domu, oglądając filmy w towarzystwie zaufanego, wieloletniego ochroniarza. Jak ujawnił rzecznik Winehouse, późnym wieczorem wokalistka miała powiedzieć, że jest zmęczona, i położyła się spać.
Nie jest jasne, o której dokładnie zmarła Winehouse. Według rzecznika pokój artystki odwiedził nad ranem wspomniany ochroniarz, po czym stwierdził, że Amy śpi. Dopiero po kilku godzinach zaczął się niepokoić.
Natomiast jak dowiedział się brytyjski tabloid „The Sun”, Winehouse mogła umrzeć nawet na sześć godzin przed jej odnalezieniem w sobotnie popołudnie. Swoją ostatnią rozmowę z ochroniarzami artystka przeprowadziła ok. godz. 10 angielskiego czasu. Natomiast o 16 znaleziono jej ciało.