fot. mat. pras.
Wczoraj w Warszawie zapadł wyrok skazujący Alberto za prowadzenie samochodu pod wpływem marihuany, a także znieważenia funkcjonariuszy. Rapera czeka kara 10 miesięcy ograniczenia wolności poprzez wykonywanie prac społecznych. Alberto stracił także prawo jazdy na prawie trzy lata. Wyrok nie jest prawomocny, prawnicy reprezentanta GM2L planują odwołać się od decyzji wymiaru sprawiedliwości.
„Na rozprawie sądowej biegły wykazał się wątpliwą wiedzą na temat konopi, sugerując, że stężenie THC na poziomie 3,2 ng/ml we krwi Alberta Simao jest porównywalne z obecnością około 0,5 promila alkoholu we krwi. To porównanie jest co najmniej dziwne, ponieważ substancje te mają zupełnie inne działanie i nie można ich utożsamiać. Biegła później zresztą sama to powiedziała, przecząc sama sobie. Porównywanie trucizny do lekarstwa wydaje się kontrowersyjne, a twierdzenie, że zaburzenia po tych substancjach są podobne, jest nieodpowiednie i niezgodne z rzeczywistością. Poza tym, taka obecność ng we krwi świadczy o tym, że pacjent z lekarstwa tego dnia nie korzystał oraz według środowiska naukowego mieści się w granicach błędu co do wpływu THC” – czytamy na łamach strony współpracującej z raperem fundacji Otwieramy Oczy.
Do decyzji sądu odniósł się także sam Alberto. – Co to ma być za wyrok? Polskie prawo koniecznie do zmiany. Już dawno czas zacząć zatrudniać kompetentne osoby na takie istotne stanowiska, a nie po znajomości. Mają robotę i wy***ne jajca – napisał w stories na Instagramie artysta.