Liam Gallagher – „Why Me? Why Not.” (recenzja)

Stary wilk znów zawył.

2019.09.29

opublikował:


Liam Gallagher – „Why Me? Why Not.” (recenzja)

fot. mat. pras.

Drugi solowy album frontmana Oasis ani nie jest odkrywczy, ani tym bardziej rewolucyjny, natomiast jest na nim tyle uroczo niemodnych, wręcz staroświeckich piosenek, że na pewno spodoba się on tym fanom brit-popu, którzy czasami tęsknią – tak jak ja – za latami dziewięćdziesiątymi.

Ameryki Liam nie odkrywał już na swojej pierwszej solówce, czyli „As You Were” z 2017 roku. Ten całkiem przyzwoity album zawierał kilka zgrabnych kawałków do radia, ale również sporo banalnych wypełniaczy, o których już dziś mało kto pamięta. Powiedzmy to sobie szczerze – nawet zatwardziali „szalikowcy” Oasis byli nieco rozczarowani tym materiałem, a co dopiero „niedzielni” słuchacze brit-popu. Tym bardziej miło zrobi im się, kiedy przesłuchają najnowsze utwory tego młodszego i „mniej zdolnego” Gallaghera. Bo choć „Why Me? Why not.” ani nie wyrywa z kapci, ani tym bardziej nie zmieni historii muzyki rozrywkowej, to nie można odmówić tej płycie przebojowości, a przede wszystkim bezpretensjonalności.

Najpierw usłyszeliśmy singlowy „Shockvawe”, który otwiera album. To jeden z mocniejszych akcentów na krążku – konkretne, gitarowe granie z pogranicza bluesa i rocka, ale też z beatlesowskimi zaśpiewami w refrenie. Z jednej strony mamy więc ukłon w stronę słuchaczy White Stripes, a z drugiej zapewnienie, że Liam nie zawiedzie wiernych fanów i zafunduje im solidną porcję melodyjnego pop-rocka. I tak jest rzeczywiście – nad większością tego materiału unosi się duch czwórki z Liverpoolu, a już po kilku przesłuchaniach wyłowiłem utwory, które śmiało mogłyby się znaleźć na nowej płycie Oasis.

To przede wszystkim „Now that I’ve found you”, tytułowy „Why me? Why not.” oraz „Invisible Sun” (dostępny tylko w wersji deluxe, gdzie dodano trzy utwory), w których firmowe riffy znane z płyt kultowej grupy braci Gallagher pięknie współgrają ze smyczkami i/lub partiami pianina. Te instrumenty przydają się również w piosenkach, w których słychać wspomniane beatlesowskie inspiracje, a już najbardziej solowe nagrania Johna Lennona – jak w balladzie „Once” (drugi singiel) czy też lekkim, melodyjnym „Alright Now”, a może również „Meadow”.

Słuchając albumu da się jednak nie zauważyś, że Liama najwyraźniej korcą nieco brudniejsze brzmienia. Świadczą o tym „Halo” i trzeci singiel – „River”, który – zdaniem artysty – wzywa obecne pokolenie do walki o zmianę. Ten gitarowy, może nawet shoegaze’owy numer został napisany wspólnie przez Liama i producenta utworu, Andrew Wyatta, który był kluczowym współpracownikiem na „As You Were”. Jak tłumaczy Liam: „Nosi mnie… Nosi mnie, bo żyję, bo tworzę muzykę. To bardzo miłe uczucie powrócić z nową muzyką, bo to oznacza, że mogę wyjść do ludzi, zagrać fajne koncerty i trochę podokuczać. Bądźmy szczerzy, beze mnie jest nudno” – wyjaśnia z rozbrajającą szczerością i łobuzerskim uśmiechem muzyk, który już dziś nic nie musi, ale wszystko może.

Na przykład nagrać tak uroczo bezpretensjonalną płytę…

Artur Szklarczyk

Ocena: 3,5/5

Tracklista:

1. Shockwave
2. One of Us
3. Once
4. Now that I’ve found you
5. Halo
6. Why me? Why not.
7. Be Still
8. Alright Now
9. Meadow
10. The River
11. Gone
12. Invisible Sun
13. Misunderstood
14. Glimmer

Polecane