Blink-182 – „Nine” (recenzja)

Punkowa terapia.

2019.10.01

opublikował:


Blink-182 – „Nine” (recenzja)

fot. mat. pras.

Weterani skate-punka wracają z ósmym studyjnym albumem – niby przewrotnie zatytułowanym „Nine”. Albumem, którym raczej nie wyważą żadnych drzwi, ani tym bardziej nie zrewolucjonizują historii rocka. Ale fanom kalifornijskiego trio to chyba nie przeszkadza – tym bardziej, że Blink-182 znów serwują nam solidną porcję świeżego, soczystego i melodyjnego łomotu.

To już drugi album nagrany przez Amerykanów w odświeżonym składzie. Przypomnijmy – w 2015 roku grupę opuścił – grający od samego początku, czyli od 1992 roku – Tom DeLonge, czyli gitarzysta i drugi wokalista Blink-182. Vacat na tych stanowiskach nie trwał jednak długo – do kapeli dołączył Matt Skiba – mający polskie korzenie gitarzysta grupy Alkaline Trio z Chicago. To właśnie z nim lider i basista Mark Hoppus oraz perkusista Travis Barker przygotowali i wydali trzy lata temu krążek „California”. A teraz oddają nam płytę „Nine”, której tytuł – jak się okazuje – nie jest jednak przypadkowy.

– To jest nasz dziewiąty album – tak zdecydowaliśmy z Travisem – mówi Mark Hoppus. – Niektórzy doliczają do naszej dyskografii demo „Buddha”, a inni nie. Niektórzy doliczają też bootleg „The Mark, Tom and Travis Show”, jeszcze inni składankę „Greatest Hits”. A są jeszcze ci, dla których „Dogs Eating Dogs” to nasze regularne wydawnictwo. Ja zaliczam do naszej dyskografii: „Buddha”, „Cheshire Cat”, „Dude Ranch”, „Enema of the State”, „Take Off Your Pants and Jacket”, „Blink-182”, „Neighborhoods”, „California” i teraz „Nine”. Dziewiątka jest również liczbą uniwersalnej miłości oraz planety Uran – mówi, z wrodzonym humorem i dystansem do siebie lider pop-punkowej formacji, która działa już od dobrych 27 lat. I – jak pokazuje zawartość „dziewiątki” – wciąż jest w świetnej formie.

Choć przecież dobiegający powoli pięćdziesiątki muzycy znów nie odkrywają swoimi premierowymi numerami Ameryki. Ale czy ktoś tego od nich oczekuje? W przypadku podobnych, „środowiskowych” grup to raczej stałość oraz łatwość pisania przebojowych utworów jest uznawana za zaletę. I te oczekiwania Mark, Travis i Matt spełniają z nawiązką. „Nine” to bowiem lekka, szybka i melodyjna płyta, która spodoba się zarówno obecnym, jak i byłym punkom, ale też fanom popu, którzy od czasu do czasy lubią sobie przypomnieć młodzieżowe imprezy przy muzyce Offspring, Green Day, Pennywise, NOFX czy SUM 41.

Bo właśnie w takim, pop-punkowym klimacie utrzymana jest niemal cała płyta. Jednak – i na szczęście – z małymi, chlubnymi wyjątkami. Wyraźnie słychać, że z jednej strony muzycy Blink-182 nie zapominają o swoich korzeniach – świadczy o tym bardzo szybki, mocny i krótki (tylko 49 sekund!) numer „Generational Divide” oddający hołd takim kapelom sceny hc/punk, jak Bad Brains, Minor Threat, Cro-Mags, D.R.I czy S.O.D. Z drugiej natomiast strony Mark i spółka pokazują, że mają uszy szeroko otwarte na muzyczne nowinki, o czym przekonuje niemal breakbeatowy sposób (na)grania perkusji w „Blame It On My Youth” oraz elektroniczne szumy, echa i pogłosy w „Heaven” czy „Run Away”, które przypominają Linkin Park z nieco wolniejszych numerów.

Bez względu jednak na te stylistyczne wycieczki nowa muzyka Blink-182 jest bardzo melodyjna i – jak zwykle – o czymś. W tym przypadku przez tekstową zawartość albumu przewija się wątek uzależnień od informacyjnego szumu, który wyzwala w ludziach gniew. – Żyjemy w dziwnych czasach, kiedy większość ludzi jest w stałym napięciu. Sam zaraz po przebudzeniu wchodzę na Twittera, czytam newsy i od razu się denerwuję. W taki sposób zaczynam każdy dzień. Życie w tym stałym stanie gniewu jest niezdrowe. Muszę codziennie mówić sobie: „Każdego dnia pojawiają się nowe skandale i sensacje, które nie są warte mojego czasu”. Obudźmy się wreszcie! Najwyższa pora uciec z tej medialnej karuzeli, którą nakręcają media tradycyjne i społecznościowe – wszystko kręci się tak szybko, że nie ma czasu na oddech – mówi lider Blink-182, dla którego praca w studiu nad piosenkami na „Nine” była swoistą autoterapią.

Może więc teraz pora na nas?

Artur Szklarczyk

Ocena: 3/5

Tracklista:

1. The First Time
2. Happy Days
3. Heaven
4. Darkside
5. Blame It On My Youth
6. Generational Divide
7. Run Away
8. Black Rain
9. I Really Wish I Hated You
10. Pin the Grenade
11. No Heart To Speak Of
12. Ransom
13. On Some Emo Shit
14. Hungover You
15. Remember To Forget Me

Polecane