Foto; @piotr_tarasewicz
Anna Iwanek, zwyciężczyni 15. edycji show TVP pracowała jako runner w poprzedniej edycji programu. Serwis Pudelek skontaktował się w tej sprawie z producentem programu, firma Rochstar.
Producentka programu, Magdalena Sibiga wyjaśniła, że fakt, że Anna pracowała przy produkcji 14. edycji, nie ma nic wspólnego z jej wygraną w edycji 15.
– Anna Iwanek do XV edycji zgłosiła się, tak jak wszyscy uczestnicy, w drodze precastingu internetowego, który przeszła pozytywnie, podobnie jak kolejne etapy, których przebieg jest od nas, jako Producenta wykonawczego, niezależny, ponieważ to Trenerzy podejmują suwerenne decyzje. Dodatkowo, na etapie odcinków na żywo, głosy Trenerów są współdzielone z głosami widzów, a w odcinku finałowym ta decyzja leży tylko w rękach widzów, i to oni swoimi SMS-ami decydują, kto zwycięża daną edycję. Ta uczestniczka od początku udziału w programie cieszyła się ogromna sympatią, czego obraz można znaleźć w komentarzach na social mediach programu. We wszystkich odcinkach na żywo Anna Iwanek do kolejnego odcinka przechodziła właśnie SMS-ami, a nie głosem swojego trenera – wyjaśnia nam Sibiga, która potwierdza, że Iwanek faktycznie pracowała na planie „The Voice of Poland”.
Mogę potwierdzić, że Anna Iwanek była obecna na planie trzech odcinków na żywo w XIV edycji jako tzw. „runner” – pomoc produkcyjna. Jej rolą było przeprowadzanie uczestników z pionu stylizacji do studia, a więc działania czysto logistyczne. Corocznie do produkcji zgłasza się wielu chętnych, którzy chcą pomagać na planie, aby zdobyć doświadczenie, które będzie ich kapitałem na przyszłość przy potencjalnej pracy w branży audiowizualnej. Anna nie miała możliwości poznania się z twórcami programu, jej rola była czysto logistyczna. Nie miała też okazji poznać swojego Trenera, ponieważ Kuba Badach w tej edycji uczestniczył po raz pierwszy – powiedziała producentka.
– W regulaminie konkursu do XV edycji „The Voice of Poland” treść punktu 15 wyłącza z możliwości wzięcia udziału w programie osoby zatrudnione w danej edycji lub które są spokrewnione z osobami pracującymi przy danej edycji, co w przypadku Anny Iwanek nie miało miejsca – dodała Magdalena Sibiga.