Wielcy nieobecni polskiego hip-hopu

W ostatnich miesiącach notujemy powroty weteranów, ale nie wszystkie dawne sławy znów chwyciły za mikrofon.


2013.12.06

opublikował:

Wielcy nieobecni polskiego hip-hopu

Ostatnie miesiące przynoszą coraz to nowe informacje na temat powrotu weteranów. HST, Wojtas, Liroy, Kaliber 44, Deobson – to zaledwie kilka ksywek, które od pewnego czasu znów są obecne w mediach. Coraz częściej mówi się też o nowych nagraniach Ekonoma, Jimsona (ten wrzucił nawet złożoną z czterech utworów EP-kę do sieci); inna sprawa to Grammatik – sam Eldo w jednym z ostatnich wywiadów u DJ Kostka przyznał, że chciałby ponownej reaktywacji, ale są to sprawy od niego niezależne.

Weterani powracają więc na głośniki (ew. języki) słuchaczy – i te come-backi spotykają się z różnymi reakcjami. Jedni witają dawne sławy z otwartymi ramionami, inni przekonują, że synami marnotrawnymi kierował przede wszystkim zapach pieniądza.

Nie miejsce tu, by oceniać te decyzje. W zalewie wszechobecnych powrotów chcielibyśmy jednak przypomnieć chociaż trzy postaci, które pozostają nieczułe na medialne doniesienia i prośby słuchaczy.

Eis

Czy wyobrażacie sobie, by rozpocząć ten ranking inną ksywką? Eis to największy nieobecny polskiego rapu. I nie, nie ma sensu porównywać jego drugiej, nigdy nie wydanej solówki do „Detox” Dr. Dre – z tego względu, że Dre swoją płytę zapowiada od ponad dziesięciu lat, a o drugim Eisie mówiło się przez dwa, góra trzy lata od premiery „Gdzie jest Eis?”. Jeden z ostatnich featuringów, „Mam siłę” na „W…” Włodiego, pokazuje, że 8-10 lat temu ten facet praktycznie nie miał sobie równych na rodzimym podwórku. Co się z nim stało od tamtego czasu? Po internecie krążą różne plotki. Najbardziej spektakularna mówi o założeniu Pudelka. Czy udało mu się wreszcie zrobić milion przed trzydziestką? Jakby nie było, VNM stwierdził niedawno na „Hajs się zgadza”, że Eis nadal słucha polskiego rapu. To daje nadzieję. Może powracające przy różnych okazjach pytania „Gdzie jest Eis?” przyniosą w końcu efekt i warszawski raper wróci na scenę jak, dajmy na to, niedawno Joka.

{reklama-hh}

Ash

Temat Eisa co jakiś czas powraca w dyskusjach na różnego rodzaju forach internetowych. Zupełnie inaczej potoczył się odbiór Asha, na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych jednego z filarów Grammatika. Z warszawską formacją nagrał tylko jedną płytę, „Światła miasta” (nie licząc gościnnych występów na „EP „), ale jego poetyckie zwrotki – jak zresztą cały materiał – zdążyły zapisać się do kanonu hip-hopu. Chociaż nie brakowało też głosów krytycznych. Wielu narzekało, że rapuje cały czas tę samą, niekończącą się zwrotkę i w swoim liryzmie zbyt daleko się zapędza. Koledzy po fachu docenili jednak oryginalność tego rapu, czego dowodem były chociażby wersy na płytach Pezeta, Ośki i „JuNouMi” (razem z Trzystyle).

To 2002 rok. A co się potem stało? Pamiętam, że w 2006 roku w „Ślizgu” była na jednej z ostatnich stron rubryka z „Retro” w tytule. Któregoś razu trafił tam tekst o Ashu. Ponoć rzucił rap dla rodziny i informatyki.

Smarki Smark

Gorzowski raper ma w podziemiu taki sam status, jak Eis na legalu. Zaledwie jedno solowe wydawnictwo – na dodatek EP-ka – a status na scenie, nie przesadzając, kultowy. Od czasu „Najebawszy EP” (2005) Smarki rzecz jasna kilkukrotnie udzielał się gościnnie (Eldo, Łona, Pih, niepublikowana zwrotka z Dinala), dostarczył nawet solowy numer, wzorowaną na Eminemie „Młodą fokę”. Ale to wszystko było dobrych kilka lat temu. Latem 2012 do sieci trafiły trzy niepublikowane nagrania, z okolic 2006 roku. W marcu raperzy z grupy Starszy Brat (Zkibwoy, Kedyf, MŁD, DJ Ader) poinformowali, że Smark nagrał na ich płytę premierową zwrotkę. Miesiąc później gorzowski MC wystąpił w roli DJ`a na imprezie „Raperzy grają piosenki” w Powiększeniu.

Każdą z tych informacji fani przyjmowali jak święte słowa. Wielu z nich ironicznie podśmiewa się z pogłosek, jakoby krążek Brudnych Serc trafił w Wigilię Bożego Narodzenia do sieci – duży procent wciąż jednak wierzy, że tak się stanie. Jak oczekiwaną przez hip-hopowców postacią jest Smarki, dowodzi billboard, który swojego czasu stanął w Gorzowie: „Smarki, dzięki za winyle, ale co z Brudnymi?”.

Polecane