Dużo mówi się ostatnio o tym, że Justin Bieber trafił pod skrzydła Diddy’ego jako nastolatek. Kanadyjczyk miał być zdecydowanie zbyt młody na oglądanie z bliska i uczestniczenie w imprezach organizowanych przez szefa Bad Boy Records, co finalnie miało odcisnąć na nim trwałe piętno. Diddy pojawił się w życiu Biebera dzięki Usherowi, co jest średnio odpowiedzialne ze strony gwiazdora R&B, tym bardziej, że Usher znał ten świat, ponieważ również wkroczył do niego jako nastolatek.
SPRAWDŹ TAKŻE: Justin Bieber przeszedł przez piekło u Diddy’ego
Po latach wokalista przyznał, że to, co zobaczył u Diddy’ego, zdecydowanie go przerosło. Usher trafił do potentata hip-hopowego w 1993 r. Wokalista miał wówczas niespełna 15 lat i jego manager L.A. Reid widział w nim ogromny potencjał, ale uważał, że nastolatek „powinien być ostrzejszy”, więc stwierdził, że letni obóz Diddy’ego będzie dla niego świetną szkołą. Z perspektywy czasu Usher nie ukrywa, że działy się tam różne rzeczy, czasem dziwne i niebezpieczne.
– Poszedłem tam, bo chciałem poczuć ten styl życia. To było szalone, było dziko. Działy się tam bardzo ciekawe rzeczy, których nie rozumiałem. Zawsze były wokół jakieś dziewczyny. Otwierałeś drzwi i mogłeś zobaczyć kogoś w akcji albo kilka osób w jednym pomieszczeniu w trakcie orgii. Nigdy nie wiedziałeś, co się wydarzy – relacjonuje Usher. Wokalista dodaje, że sam w życiu nie puściłby dzieci na taki obóz. Dlaczego więc uznał, że będzie to dobre miejsce dla młodego Justina?