Travis Scott przyleciał do Paryża, by kibicować amerykańskim sportowcom. Raper żywiołowo reagował w trakcie półfinałowego spotkania USA z Serbią w koszykówce, kibicując wspólnie z Quavo oraz biznesmenem Michaelem Rubinem (CEO doskonale znanej kibicom sportu i fanom odzieży sportowej firmy Fanatics, Inc., która ma w portfolio m.in. brand Mitchell & Ness). Amerykanie przegrywali przez zdecydowanie większą część spotkania i dopiero w czwartej kwarcie zdołali wyjść na prowadzenie, którego nie oddali już do końca.
Wszystko wskazywało na to, że Scott nazbyt hucznie świętował wygraną Team USA, bo zakończył celebrację w areszcie. Ok. 5. nad ranem policjanci zabrali go z hotelu George V położonego niedaleko Pól Elizejskich. Raper był pod wpływem alkoholu i pobił się z własnym ochroniarzem, co zakończyło się interwencją policji.
Dziś Travis Scott został zwolniony z paryskiego aresztu. Co więcej nie postawiono mu żadnych zarzutów. Z doniesień zachodniej prasy wynika, że prokuraturze brakowało dowodów na to, żeby prowadzić jakiekolwiek śledztwo.
Dla Travisa to kolejny tego typu incydent w ostatnich miesiącach. W czerwcu raper został aresztowany w Miami za kłótnię z właścicielem jednego z jachtów. Raper trafił do aresztu w hrabstwie Miami-Dade, a potem usłyszał zarzuty wtargnięcia na teren prywatny i zakłócania porządku. Według relacji świadków raper miał krzyczeć, zachowywać się wulgarnie i agresywnie. Po wpłaceniu 650 dolarów kaucji raper wyszedł na wolność, ale to nie kończy sprawy.