fot. YouTube
W czerwcu Travis Scott trafił do aresztu w Miami po tym, jak pokłócił się z właścicielem jednego z jachtów. Raper został zatrzymany na przystani, a później usłyszał zarzuty wtargnięcia na teren prywatny i zakłócania porządku. Według relacji świadków raper miał krzyczeć, zachowywać się wulgarnie i agresywnie.
Teraz Travis i jego prawnicy próbują obalić zarzuty, stosując oryginalne metody. Reprezentujący rapera Bradford Cohen złożył we wtorek wniosek o oddalenie sprawy, twierdząc, że Scott nie może zostać uznany za winnego wtargnięcia na teren przystani, ponieważ nie miał pojęcia, że narusza teren prywatny. Prawnik rapera przekonuje, że znaki informujące o tym, że raper wkracza na prywatny teren, nie były umieszczone w widocznych miejscach.
Mało tego, adwokaci Scotta przekonują, że sprawa powinna zostać umorzona na starcie ze względu na miejsce aresztowania Travisa, ponieważ technicznie rzecz ujmując, policja aresztowała go na prywatnym parkingu, a nie na terenie przystani.
Warto wspomnieć, że wezwana na miejsce policja najpierw poprosiła rapera o opuszczenie przystani. Scott to zrobił, ale po kilku minutach wrócił i był agresywny. Proces ma ruszyć we wrześniu. Zanim jednak to się stanie, sąd będzie musiał rozpatrzyć wniosek prawnika Travisa.