fot. Jan Bogacz / Natasza Młudzik / TVP
Czasy są, jakie są – słynące z bycia podzielonym polskie społeczeństwo chyba nigdy nie było tak spolaryzowane jak teraz. Coraz częściej wyznajemy zasadę „skoro nie jesteś z nami, to znaczy, że przeciw nam” i choć nikomu nic dobrego z tego nie wyszło, tylko pogłębiamy ten stan.
Jednym z punktów zapalnych, które wzbudzają skrajne emocje, stał się niestety KFPP w Opolu. Wszystko przez to, że za jego organizację i produkcję odpowiada Telewizja Polska, która lansuje poglądy społeczno-polityczne ściśle kojarzące się z tymi, które wyznaje partia rządząca. A w związku z tym, że części artystów linia władzy jest wyraźnie nia na rękę, od kilku lat nie pojawiają się w Opolu i póki co nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić.
Prowadzący tegoroczny KFPP Tomasz Kammel zapragnął odnieść się do nieobecności części gwiazd, apelując do nich, by się opamiętały. Może nie dosłownie, ale wydźwięk się zgadza. Prezenter stwierdził, że opolska scena jest dla wszystkich, ale przemilczał istotny dla wielu aspekt, mówiący, że pojawienie się na imprezie TVP wiąże się z legitymizowaniem działań stacji.
– Powiem ci coś z tej opolskiej sceny. Są tacy, którzy na niej byli, a ich nie ma. Ty też czasami w Sopocie byłeś na pewnych scenach, na których teraz cię nie ma. Ale że przede wszystkim jesteś artystą, który śpiewa dla wszystkich, to życzę ci, żebyś ty śpiewał nie tylko tutaj, ale i na Polsacie, i w TVN-ie, i wszędzie, bo tam też masz fanów. Tak samo jak tym, którzy śpiewają tam, a powinni być tu, życzę, żeby w końcu się znów tu pojawili, bo ta opolska scena jest absolutnie dla wszystkich – powiedział do stojącego z nim na scenie Rafała Brzozowskiego.
Czy Waszym zdaniem występując w politycznej telewizji – niezależnie czy mówimy o TVP, TVN-ie czy Polsacie, bo każda z tych stacji jest polityczna – da się zachować neutralność, czy też obecność na takiej antenie jest mniejszym lub większym wyrażeniem akceptacji dla działań stacji?