foto: mat. pras.
Justyna Święs i Kuba Karaś opowiadają nam o wizycie w Stanach i koncercie na największym showcase’owym festiwalu na świecie.
Pod koniec roku The Dumplings wystąpili na amerykańskim South by Southwest (SXSW), największym showcase’ festiwalu na świecie. W związku z tym, że koncert nad odbywającej się w Austin w Teksasie może stać się przepustką do międzynarodowej kariery, zapytaliśmy Justynę Święs i Kubę Karasia, czy występ wywołał u nich dodatkowe emocje. Normalny koncert to strasznie przyjemne wydarzenie. Ludzie przychodzą tam dla ciebie, to takie twoje święto. Każdy koncert The Dumplings jest dla nas świętem. Mamy tremę, mobilizujemy się przed takimi koncertami, ale trudno powiedzieć, żeby to był stres. W przypadku showcase’ów wiemy, że taki występ ma wnieść do naszego życia coś od strony branżowej – mówi nam Justyna. Z racji na ograniczoną ilość czasu na showcase’ nie gramy całego koncertu, nie mamy kiedy się rozkręcić. W trakcie koncertu zawsze jest tak, że my się rozkręcamy, rozkręca się też publika. W trakcie showcase’ musimy od razu wjechać na pełnej i dać z siebie wszystko – wyjaśnia Kuba przyznając: To stresuje, bo tego czasu jest mało, trzeba się szybko zamontować. Im więcej czasu poświęcisz na podpięcie się, tym masz mniej żeby zaprezentować swoje utwory. Mamy mniej czasu na złapanie kontaktu z ludźmi. To wszystko jest bardzo skondensowane, ale jeśli chodzi o nasze podejście do samego koncertu, to staramy się tak samo jak na każdym innym. Justyna zauważa jeszcze jedną cechę showcase’ występu, która nieco utrudnia artyście życie: Zagranie koncertu bez próby, zwłaszcza przy takiej muzyce jak nasza – zróżnicowanej, czasem delikatnej, czasem głośnej – jest trudne. Dlatego też bardzo się stresowałam, jak to wypadnie. Możesz zagrać najlepiej na świecie, ale jeśli nagłośnienie jest fatalne, wszystko może się zawalić. Pytamy Justynę i Kubę, czy docierają do nich już pierwsze sygnały związane z koncertem. Artyści przyznają, że na branżowy feedback jest jeszcze zbyt wcześnie, za to otrzymują entuzjastyczne opinie od publiczności. Bardzo szybko zaczęły do nas docierać opinie od ludzi, którzy byli na naszym koncercie albo zetknęli się z nami w inny sposób w czasie SXSW. Piszą do nas wiadomości na Facebooku, pytają, czy przyjedziemy do Kalifornii lub do innych miejsc. Bardzo to miłe – cieszy się Justyna.
Choć SXSW przyciąga artystów i publiczność z całego świata, grupa mająca w swoim repertuarze zarówno polskojęzyczne utwory jak i te wykonywane po angielsku, jawi się w Austin jako egotyczna. Bardzo dobrze, uważam, że to nas dodatkowy atut – cieszy się Kuba Karaś. Uważam, że to bardzo głupi pomysł, żeby robić anglojęzyczne wersje piosenek dla zagranicznej publiczności. Jesteśmy zespołem z Polski, mamy utwory po polsku. Tłumaczenie ich to dla mnie trochę profanacja. The Dumplings lecieli do Stanów nie tylko jako artyści mający wystąpić na festiwalu, ale też jako fani, którzy liczyli na obejrzenie koncertów wielu swoich idoli. Tutaj jednak niestety musieli zetknąć się z brutalnym ograniczeniem, o którym powiedział nam Kuba: Mieliśmy trochę utrudnione zadanie, ponieważ większość klubów w Austin była od 21 lat i na czas SXSW te zasady się nie zmieniły. W niektórych klubach mieli taką politykę, że wpuszczali także osoby poniżej tego wieku, ale w większości, w tym w tych, gdzie były naprawdę fajne koncerty, niestety nie. W ten sposób AlunaGeorge oglądaliśmy przez płot, paru innych rzeczy też słuchaliśmy stojąc na zewnątrz. Niemniej trochę udało nam się zobaczyć. Czy bariera pełnoletności jest jedyną różnicą między występami w Polsce i USA? Te różnice są, ale bardzo niewielkie. Wszędzie mamy ten sam sprzęt. Może mają innych nagłośnieniowców, ale to w sumie zawsze jest loteria. Czasem pojawiają się prozaiczne historie, jak na przykład problemy z prądem. Mieliśmy już tak, że musieliśmy sami ogarniać transformator z europejskiego prądu na amerykański – wyjaśnia Kuba, przyznając, że koncertując z The Dumplings w innych krajach, jak choćby w Meksyku czy Japonii, natknął się na większe niespodzianki. Myślę, że w Meksyku jest największy Meksyk” – śmieje się artysta. „Tam jest też problem z językiem, nie każdy zna angielski, a my hiszpańskiego powoli się uczymy. Na koniec pytamy jeszcze, jak artyści przemieszczanie się między strefami czasowymi. Po powrocie ze Stanów przez kilka dni nie mogłam spać. Ciężko było mi się przestawić z amerykańskiego czasu na polski. Kiedy ostatnim razem miałam problemy ze snem, pracowaliśmy nad płytą „Sea You Later”, teraz przytrafia mi się to chwilę przed maturą. Zawsze w nieodpowiednim momencie – śmieje się Justyna, za którą trzymamy kciuki podczas egzaminów. Debiutancki album The Dumplings „No Bad Days” otrzymał Fryderyka za Fonograficzny debiut roku. Tym razem artyści mają szansę na statuetkę w kategorii Album roku – elektronika i alternatywa. Artyści rozpoczęli już pracę nad nowym wydawnictwem, ale na razie nie chcą deklarować, kiedy możemy spodziewać się go w sklepach.