fot. Mike Coppola / Getty Images for MTV
Ostatnio o Taylor Swift mówi się nie tylko w kontekście jej kolejnych sukcesów muzycznych, ale także w mniej przyjemnych sprawach. W ciągu trzech ostatnich miesięcy minionego roku artystka wlała do swoich dwóch samolotów – Dassault Falcon 7x i Dassault Falcon 900 – 12 622 galonów paliwa do silników odrzutowych (ok. 48 tys. litrów). Jasne, artystka jest w trasie, ale często latała też na randki ze swoim partnerem – zawodnikiem NFL Travisem Kelce. Organizacja Yard przyznała Taylor niechlubny tytuł „największej trucicielki roku”, zarzucając jej jednocześnie hipokryzję. Artystka przez lata niejednokrotnie angażowała się w akcje ekologiczne, tymczasem jej zachowania są dalekie od proekologicznych.
Związek Taylor jest dużym obciążeniem dla środowiska naturalnego. W ostatnim kwartale ubiegłego roku artystka wyemitowała 138 ton CO2. „To równowartość energii zużytej przez 17 domów w ciągu jednego roku. Piosenkarka musiałaby zasadzić 2282 drzewa i pozwolić im rosnąć przez 10 lat, aby zrównoważyć szkody dla środowiska spowodowane przez jej loty” – wyliczał „Business Insider”.
Taylor sprzedała jeden ze swoich samolotów, co – miejmy nadzieję – pozwoli jej mniej szkodzić środowisku. Dziś mamy jednak ciekawostkę dotyczącą tego, ile dobrego robią artystka i jej repertuar. Okazuje się, że piosenki Swift… pomagają ratować życie.
Naukowcy Victorian Heart Institute na Monash University przyjrzeli się jej dorobkowi i zauważyli, że może on być pomocny przy wykonywaniu resuscytacji krążeniowo-oddechowej (RKO). Ponad połowa piosenek gwiazdy ma idealny do tego celu rytm i może pomóc w prawidłowym przeprowadzeniu tej akcji.
– Jedna czwarta osób, które mają zawał serca, w ogóle nie trafia do szpitala, a wiemy, że wskaźniki przeżycia w przypadku zatrzymania krążenia można znacznie poprawić, wykonując RKO przez świadka zdarzenia – podkreśla prof. Stephen Nicholls, dyrektor Victorian Heart Institute (cytat za G.pl).