fot. mat. pras.
O 6.00 na platformy streamingowe trafił nowy album Taylor Swift „The Tortured Poets Department”. Niestety, podobnie jak w przypadku ostatniej płyty Ariany Grande, także i tym razem fani będą musieli poczekać kilka dni na wydania fizyczne, ponieważ te ze względów bezpieczeństwa (album i tak wyciekł przed premierą) płyty do dnia premiery przechowywano w magazynach i są dopiero w drodze do sklepów.
Póki co pozostaje digital, ale to wystarczy, żeby zauważyć, że Taylor tradycyjnie używa swojej muzyki do rozliczania się z byłymi partnerami. Tym razem na tapecie pojawia się Joe Alwyn, z którym artystka była związana przez sześć lat. W piosence „So Long, London” Taylor podkreśla, że pokochała miasto i jest zrozpaczona, że musi je opuścić. W innym – „Loml” zarzuca byłemu, że obiecywał jej ślub i dzieci, ale nic z tego nie wyszło. Wreszcie z „The Smallest Man Who Ever Lived” dowiadujemy się, dlaczego artystka i aktor nie są już razem.
Taylor nazywa byłego „najmniejszym człowiekiem, jaki kiedykolwiek żył”, sugerując, że Alwyn jż zdradził. „Czy za 50 lat wszystko zostanie ujawnione? Przyznasz się do tego, co mi zrobiłeś, a ja powiem 'dobranoc'” – śpiewa Taylor. „Zniszczyłeś moją imprezę i swój wynajęty samochód. Mówiłeś, że normalne dziewczyny są nudne, a rano już cię nie było. Jesteś tym, co sam zrobiłeś” – dodaje Swift.
Na dwupłytowym „The Tortured Poets Department” znalazło się 31 utworów. Czy artystka włączy któreś z nich do programu trasy „The Ereas Tour”, w ramach której przyjedzie w sierpniu na trzy wyprzedane koncerty do Warszawy (PGE Narodowy)? Zobaczymy.