fot. mat. pras.
Trudno znaleźć reprezentanta amerykańskiego biznesu muzycznego, o której mówiłoby się w ostatnim półroczu więcej niż o Seanie Combsie. Niestety, Diddy pojawia się w setkach publikacji nie w kontekście swoich sukcesów muzycznych, ale kolejnych pozwów, w których jest oskarżany o stosowanie przemocy, w tym przemocy seksualnej.
Zaczęło się pół roku temu od pozwu Cassie. Była partnerka rapera przekonywała w nim, że na przestrzeni trwającego dekadę związku Diddy wielokrotnie ją bił, ponadto raz miał dopuścić się napaści seksualnej. Dzień po wpłynięciu pozwu Puff Daddy i Cassie zawarli ugodę sądową, ale to nie załatwiło sprawy, ponieważ w kolejnych dniach pojawiły się podobne pozwy od trzech innych kobiet, a ostatnio od czwartej.
Dziennikarze „Rolling Stone’a” przeprowadzili półroczne śledztwo dziennikarskie, próbując znaleźć potwierdzenie zarzutów. Jego rezultaty są wstrząsające. W artykule „Historia przemocy Seana Combsa” raper jest przedstawiony jako wcielenie doktora Jekylla i pana Hyde’a. Owszem – artysta i biznesmen ma jasną stronę i potrafi mieć wielkie serce, ale to co dobre w jego życiu zostało przytłoczone przez czyny, w których Puff Daddy nie panuje nad sobą.
Lista przewinień Diddy’ego jest bardzo długa. Raper miał ubezwłasnowolnić nieżyjącą już modelkę i aktorkę Kim Porter, z którą kilkukrotnie wiązał się i rozstawał w latach 1994-2007. „Rolling Stone” dotarł ok. 300 osób, które na przestrzeni lat były w rozmaity sposób powiązane z Combsem. Z tekstu wynika, że artysta ma być osobą desperacko szukającą szacunku i podziwu. Niestety, dziennikarze podkreślają również, że miał liczne napady agresji i sytuacja udokumentowana na udostępnionym niedawno przez CNN nagraniu z 2016 r., w którym widać, jak raper katuje Cassie w hotelu, nie jest wyjątkiem.
Z materiałem „Rolling Stone’a” zapoznacie się na tej stronie.