Rod Stewart opowiada o nowej płycie „Fly Me To The Moon… The Great American Songbook Volume V”

O inspiracjach, doborze piosenek i sukcesie serii...


2010.10.21

opublikował:

Rod Stewart opowiada o nowej płycie „Fly Me To The Moon… The Great American Songbook Volume V”

Nie będziemy ściemniać, nie jest to nasz wywiad, dostaliśmy go od wytwórni, ale i tak warto się z nim zapoznać;)

Skąd czerpałeś inspiracje do tego albumu?

Inspiracje wzięły się stąd, że zawsze słyszałem te piosenki – podświadomie, dorastając, w filmach czy od moich rodziców, a ponieważ zawsze miałem ucho do melodii, chciałem je nagrać.

Czy spodziewałeś się, że seria okaże się tak wielkim sukcesem?

W ogóle się tego nie spodziewałem. Byłbym szczęśliwy, gdyby udało mi się sprzedać 100 tysięcy egzemplarzy.

Czy są jakieś piosenki, które osobiście się według Ciebie wyróżniały?

Nie nagrałbym tych utworów, gdyby nie były moimi ulubionymi, ale chyba nie potrafię wybrać jakiejś, którą lubię najbardziej. „Berkeley Square” („A Nightingale Sang In Berkeley Square”) się wyróżnia, ponieważ – o ile mi wiadomo – to jedyna piosenka o Londynie, jaką nagrałem. I chyba napisał ją Anglik.



Czy mógłbyś opisać, jaka jest ta płyta?

Ten album jest zdecydowanie bardziej taneczny. To taki rodzaj albumu, z którego pierwszych 5 czy 6 kawałków, gdy prezentuje je publiczności czy znajomym w domu, sprawia, że ludzie wstają i zaczynają tańczyć. Tym razem nagraliśmy więcej szybkich numerów, niż na wszystkich pozostałych razem wziętych.

Co myślałeś, wybierając piosenki?

To wszystko wspaniałe kompozycje. Nie mogę się zagłębiać szczegółowo w każdą z nich. Wszystkie mają znakomite teksty i piękne melodie. To dobrze przygotowane utwory. Wszystkie pochodzą z tego samego okresu, dlatego je kocham.

Jak myślisz, z czego wynika popularność serii?

Kiedy wyszła trzecia płyta, pewien DJ z Anglii powiedział, że dzięki temu albumowi może zabrać dziewczynę do domu, dlatego, że to taki romantyczny zestaw.

Możesz powiedzieć coś o europejskiej trasie?

Koncerty były wspaniała, najlepsze w mojej karierze. Bez wydawania fortuny, mieliśmy na scenie prawdziwy spektakl. Było mnóstwo energii, wiele kolorów. Bez wątpienia to była moja najlepsza trasa. Nie chodzi tylko o występy, ponieważ za kulisami razem z zespołem też się znakomicie bawiłem. Ciężko to opisać, to po prostu trzeba zobaczyć.

Czy w repertuarze były piosenki z „Songbook V”?

Nie, nie było tam nic American Songbook. To będzie oddzielna trasa. Jeśli będę miał promować ten zestaw na żywo, wyruszę z innym zespołem i będę grał w mniejszych salach. Tak właśnie to sobie wyobrażam, takie jest moje marzenie.

Czy rodzina towarzyszyła Ci podczas tournée?

Wszystkie dzieci, moi bracia i moja siostra, wszyscy pojawiali się na koncertach. Prawdę mówiąc to były wspaniałe rodzinne imprezy. Nawet mały Alistair pojawił się na scenie O2 i powiedział: „Cześć Tokio!” – „Nie, to nie Tokio” i życzył wszystkiego najlepszego swojej babci z okazji urodzin. On się niczego nie boi, uwielbia stawać na scenie przed wielkim tłumem. Nie pozwalam mu na to zbyt często, bo później z wrażenia nie może zasnąć. A kiedy jestem w drodze i dzwonię do domu, pyta się Penny: „Czy to Rod Stewart dzwoni?”. Kiedy jednak jestem w domu, jestem po prostu tatą. Ma 4 lata, chciałem, żeby tu był dziś z nami, ale miał lekcje tenisa. Uczy się jeszcze gry na skrzypcach, na perkusji i latania. Robi wszystko. Ja, gdy miałem 4 lata miałem tylko pudełko zapałek.

Mam sporo dzieci i zawsze są ze mną w domu. Teraz mieszka ze mną czworo, nie, chwila – troje – Kimberly, Ruby i Alistair. Staram się poświęcać im jak najwięcej czasu. Jeśli chodzi o hobby – ćwiczę 5 razy w tygodniu i nadal gram w piłkę nożną. Ponadto uprawiam seks z moją żoną, jak często jest to możliwe… a ona nie ma nic przeciwko.

Płyta „Fly Me To The Moon… The Great American Songbook Volume V” dostępna jest w Polsce od 18 października.

Polecane

Share This