Choć w 2016 roku najpewniej nie doczekamy się nowego albumu Pezeta, warszawski raper robi wiele, by nie dać o sobie zapomnieć. W marcu opublikował premierowy utwór, nagrany wspólnie z Czarnym HIFI „Co jest ze mną nie tak”. Wrócił też na dobre do koncertowania, prezentując m.in. na płockim Polish Hip-Hop TV Festival przekrojowy materiał ze swojej dyskografii. O bogatym dorobku Pawła Kaplińskiego ma przypomnieć także winylowa reedycja jego dwóch głośnych albumów z Noonem: „Muzyki klasycznej” (2002) i „Muzyki poważnej” (2004).
Jeśli spotkaliście się kiedyś z apelem, aby wrócił „stary Pezet”, możecie strzelać w ciemno, że chodzi o klimat któregoś z tych krążków. „Nawet ludzie, którzy urodzili się już po premierze tych płyt, mówią, że zrobiły na nich duże wrażenie”, przyznaje Pezet w rozmowie z CGM.pl. Oba wydawnictwa wywarły spory wpływ na rozwój sceny i do dziś uznawane są za ścisły kanon polskiego hip-hopu, choć każda z nieco innych powodów.
„Muzyka klasyczna” przypomina jeszcze o epizodzie, jakim była działalność Pezeta w Obrońcach Tytułu, dowodzony przez Eldokę, trueschoolowym kolektywie, który zasłynął wieloma buńczucznymi (jak na ówczesne realia) deklaracjami oraz freestyle’owym zaangażowaniem. Na „Klasycznej” słychać jeszcze ten bitewny nastrój i hip-hopowy konserwatyzm. Gęsta siatka rymów, na którą rzucone były teksty Pezeta, w 2002 roku wydawała się czymś pionierskim i pod względem techniki niedostępnym dla większości lokalnych MC’s. „Absolutnie nie miałem poczucia, że to, co robimy, jest w jakiś sposób przełomowe. To było czyste hobby. Chcieliśmy nagrywać tak jak nasi idole zza Oceanu”, wspomina Kapliński. „Nie będę fałszywie skromny, jakiś wpływ to na pewno miało. Być może ktoś, słuchając moich płyt, nauczył się składać rymy, kto wie. Ale nie ma co ukrywać, dziś scena wzoruje się na czymś zupełnie innym”.
Jednak nie tylko dlatego dziś trudno oczekiwać, by styl „Muzyki klasycznej” powrócił. Pezet, gdy opowiadał niedawno o bieżących nagraniach, kładł nacisk na coś zupełnie innego niż warsztatowe fajerwerki. „Wciąż jeszcze jest we mnie sporo złych emocji, różnych niedobrych refleksji i choć mam już dość odszukiwania w sobie i w świecie tego, co złe, postanowiłem sobie, że nagram jeszcze płytę opowiadającą o związkach międzyludzkich. I niech to będzie już ostatnia moja płyta”,mówił w rozmowie z „Wysokimi Obcasami”.
Bardziej prawdopodobne jest więc, że nowe nagrania Pezeta nawiążą klimatem – a przynajmniej emocjami – do „Muzyki poważnej”. Wydany w 2004 roku krążek znów powstawał we współpracy z Noonem, ale atmosfera podczas sesji nagraniowej była już zupełnie inna. „Gdy nagrywałem Poważną, w życiu nie było za fajnie. I to chyba słychać”, wspomina. Rzeczywiście, płycie brakuje młodzieńczej dynamiki „Muzyki klasycznej”. „Poważna” sprawia wrażenie, jakby powstała nie dwa lata, ale dwadzieścia lat po swoim poprzedniku. „Wtedy twarze były młodsze, jarzysz?/ Melanże, triki na deskorolce/ Lecz to się nigdy już nie zdarzy…”, tak Pezet kończył pierwszą zwrotkę „Gubisz ostrość”. Drugą rozpoczynał jeszcze dobitniej: „Wielu z tamtych zna mnie jako spokojnego chłopca/ Który czasem zmieniał się w opornego gościa/ Tłumił emocje, bazgrał mury/ Wtedy nikt nie umiał nic zrozumieć z mej natury”. Jego wersy lądowały na chłodnych, odległych, podkładach. Już wtedy było słychać, że Noonowi bliżej do elektroniki, niż klasycznie rozumianego hip-hopu. „Pamiętam, że wtedy słuchaliśmy jakichś bardziej depresyjnych rzeczy. Myślę, że niekoniecznie rapowych. Uciekaliśmy w stronę jakiegoś trip-hopu, takich klimatów”, mówi Pezet.
„Muzyka poważna” wyznaczyła jeden z kierunków przyszłej twórczości Pezeta. Odtąd warszawski raper będzie się mierzył z trudnymi emocjami wielokrotnie, choć na różne sposoby. Na przykład „Muzyka emocjonalna” z 2009 roku również powstała pod wpływem silnych, przykrych przeżyć, ale raper wyrażał je już skrajnie inaczej.
„Muzyka Poważna była zimna i bez patosu. Emocjonalnej z kolei przyświecało inne założenie: takie, że w ogóle się nie przyglądam temu, co nagrywam. Miała być pisana na gorąco, miała rejestrować to, co czułem”, przyznaje Pezet. Z uwagi na to, że „Emocjonalna” pisana była pod wpływem chwili, Pezet jest dziś niechętny jej reedycji. Podkreśla, że płyta ukazała się w formie EP-ki w ściśle limitowanym nakładzie bez planowanych dotłoczeń. Nie znaczy to, że materiał się zestarzał. „Moim zdaniem ona spełnia swoją funkcję tylko w bardzo określonej sytuacji w życiu. Jest w sposób świadomy bardzo patetyczna”, wspomina raper. „Dla mnie wyznacznikiem tego, że Emocjonalna broni się po latach, jest historia związana z moim znajomym. Gdy ta płyta wyszła, mówił, że to najgorsza rzecz, jaką wydałem. A później się rozwodził. No i wtedy mówił, że ta sytuacja zupełnie zmienia odbiór albumu”.
„Muzyki emocjonalnej” nie należy się więc spodziewać z powrotem na półkach. Co innego „Muzyka rozrywkowa”, album wydany między „Poważną” a „Emocjonalną”. Ten krążek, rejestrujący imprezowy etap w życiu Pezeta (i według ówczesnych zapewnień autora – nieaktualny już w momencie publikacji albumu), doczeka się wkrótce wznowienia. Tym samym na winyl trafią trzy różne oblicza warszawskiego rapera.
„Miałem na swoją twórczość różne pomysły. Różnymi rzeczami w rapie się jarałem i wydaje mi się, że mnie – jako raperowi, który pisze teksty i kładzie je na bity – udało się wszystko zrobić dobrze”, kończy Pezet.