fot. facebook / @pawbeatsmusic
Pawbeats słynie z nietuzinkowych pomysłów promocyjnych, ale tym razem przeszedł samego siebie. W czasie, w którym w sieci pojawiają się single zapowiadające jego nowy album „Dzienna”, artysta poleciał w Himalaje. Twórca „zaliczył” już Island Peak (6189 m n.p.m.), a w weekend rozpoczął podejście na bardzo charakterystyczny, ale też trudny szczyt – Ama Dablam (6812 m n.p.m.).
Próba Pawbeatsa zakończyła się sukcesem, co producent podsumował wczoraj krótko, pisząc: – Ryczę ze zmęczenia i szczęścia. Dziś pokusił się już o nieco dłuższy komunikat.
– Mówią, że chłopaki nie płaczą, a ja beczałem z cztery razy w ciągu kilku godzin. Ze zmęczenia, radości, może trochę dlatego, że kiedyś sobie powiedziałem, że jak to się uda, to będzie dla mnie symboliczny dowód na zakopanie wielu lęków, które dawniej utrudniały mi życie.
To jedna z najbardziej niemożliwych rzeczy do zrobienia w moim życiu, trudniej jest jedynie namówić polskiego rapera do odebrania telefonu. Xd
Tak się uparłem na tę górę, bo była dla mnie symbolem niedostępności, barierą, której nie da się przeskoczyć bez pracy nad sobą, nad swoją spapraną głową, przygotowań technicznych, kondycyjnych, sraty taty, wiecie, o co chodzi. Wszystkie moje działania treningowe były kierowane pod tego kolosa, to było moje największe górskie marzenie i co ja mam teraz zrobić? Moje skupienie pada na „Dzienną”, a numer z Sariusem już za dwa dni.
Zupełnie serio – bardzo dziękuję za trzymane kciuki, niemożliwie mnie to rozkleja, że byliście na tej górze razem ze mną – napisał Pawbeats, któremu serdecznie gratulujemy.