Paulina Przybysz:
– Pamiętam tradycyjne zabieranie dzieci na konia albo na lamie –
wspomina sposób na spędzanie Dnia Dziecka w młodości Paulina Przybysz. –
Takie zwierzęce prezenty pamiętam najbardziej. Po tym jak
przeprowadziliśmy się do domu, nasza mama zaznajomiła się z panem, który
też miał konie. Pan był byłym śpiewakiem Mazowsza, przyjeżdżał z dwoma
końmi, wtedy wsiadało się na jednego i niezależnie od tego, jak kto był
wykwalifikowany, jeździło się na dziko po lesie. Survivalowe przeżycie –
śmieje się. Dziś jako mama dwóch córek – Matyldy i Rity – sama wręcza
prezenty z okazji 1 czerwca. – Staram się stawiać na wydarzenia, na
atrakcje dnia. Jakieś kino albo wypady parkowe. No i koniecznie zabawki.
Nie można pominąć zabawki w Dzień Dziecka. No i daję dużo siebie,
swojego czasu.Kiedy pytamy, czy macierzyństwo zmieniło ją jako artystkę,
odpowiada bez wahania: – O tak, zdecydowanie – po czym wyjaśnia: Dziecko
całkowicie zmienia perspektywę. Oczywiście nagle staje się
najważniejsze na świecie, ale wpływa też na to, co myślisz i jak
myślisz. Napisałam kilka piosenek poświęconych macierzyństwu. Na
przykład na płycie „Renesoul” (drugi album, który Paulina nagrała jako
Pinnawela – przyp. red.) są dwa utwory o tej tematyce – „Prenatal
Conversation” i „Macia”, w której zresztą śpiewa Matylda. Na płycie „Old
Transport Wonders” Rity Pax też poruszam tę tematykę, ale skupiam się
bardziej na wolności dzieci. Na wolności, której moim zdaniem dzieci
dzisiaj trochę nie mają.
Paulina przyznaje, że wciąż ma w sobie cechy dziecka, że w jej
dzisiejszej postawie wciąż jest trochę tej małej Pauliny sprzed lat.
Najwięcej chyba w muzyce – stwierdza artystka. – Im jestem starsza, tym
bardziej czuję, że robię muzykę, w której coś musi mnie trochę bawić.
Zawsze szukam czegoś, co zostaje mi w mózgu i mam chęć grać ten numer.
Łapię się jakiegoś brzęczenia, czasem sampla i bawię się tym. Myślę, że
to dziecięca cecha. Świetnie to słychać w Ricie Pax, gdzie bawi nas
wyciąganie jakichś dziwnych instrumentów od chłopaków (braci Piotra i
Pawła Zalewskich, basisty i gitarzysty grupy – przyp. red.). Podobnie
jeśli przeanalizuje się frazy, które śpiewam, można odnieść wrażenie, że
są niepoważnie. Muzycznie jest we mnie dużo dziecka – deklaruje. Na
koniec pytamy jeszcze, co powiedziałaby młodej sobie, gdyby miała taką
możliwość. Czy starałaby się przestrzec przed czymś małą Paulinę, czy
może raczej uspokoić. Artystka chwilę się zastanawia, po czym mówi: –
Przestrzegałabym siebie przed porównywaniem się. Myślę, że to
najtrudniejsza rzecz, przez którą przechodzą dzieci. To, że wydaje nam
się, że musimy być jak ktoś tam, może zranić, a jesteśmy przecież
totalnie indywidualnymi postaciami.
KęKę:
KęKę przyznaje, że nie ma szczególnych wspomnień związanych z Dniem Dziecka. – Nie wiem, kiedy się rozpoczęła moda na świętowanie tego dnia – przyznaje radomski raper. – Jeśli chodzi o moje dzieciństwo, w ogóle go nie kojarzę z Dniem Dziecka. Wyparłem to – dodaje ze śmiechem.
Od jakiegoś czasu Kę przeżywa 1 czerwca jako ojciec. Jedenaście lat temu na świat przyszedł jego pierwszy syn, a kilka miesięcy temu radomianin po raz drugi został tatą. – Perspektywa ojca zatarła jakiekolwiek inne. Już dawno nie liczę na czekoladę, skarpetki czy pomarańcze. Teraz myślę, co ja mam kupić – przyznaje.
Gdy więc pytamy o tę perspektywę ojcowską i doświadczenia z nią związane, nie tylko w kontekście Dnia Dziecka, raper odpowiada: – Przede wszystkim doba się kurczy. Zmienia się relacja z narzeczoną. Jeżeli daję koncert w odległości do, powiedzmy, dwustu pięćdziesięciu kilometrów, to nie śpię w hotelu, tylko wracam. Staram się być częściej w domu.
Podwójne doświadczenie bycia tatą bez wątpienia odbije się na zapowiadanym na jesień trzecim albumie Kę. – Jeśli całe moje życie dedykuję synom, to i płyta jest im dedykowana – opowiada radomianin. – To trochę jak ze zdjęciami dzieci na Facebooku. Najpierw się dziwisz: czemu oni to robią? Nie mają życia? Gdy przychodzi Twoja kolej, trzeba się powstrzymywać, żeby tego nie robić cały czas. Tak samo jest z tekstami. Nawet jeśli one nie są bezpośrednio o rodzinie, te tematy zawsze tam jakoś będą.
Kę nie chce wypowiadać wielkich słów i wcielać się w rolę moralizatora pouczającego o dzieciach oraz ich wychowywaniu. – Nie będę mówić o tym, że teraz obywatelem jest ten, kto ma dziecko – a najlepiej dwójkę lub trójkę. Myślę natomiast, że doświadczenie bycia ojcem to po prostu wspaniała rzecz – kończy.
Paluch:
Gdy pytamy Palucha o to, jak godzi specyficzną – choć on sam woli mówić „dziwną” – pracę w branży rozrywkowej z wychowywaniem dzieci, raper podkreśla, że musiał ustalić jakiś sztywny grafik codziennych obowiązków. – Pracuję od 7 do 15, bo wtedy odbieram dzieciaki ze szkoły. A w weekendy mnie nie ma. Staram się to wszystko godzić, dlatego muszę mieć na sztywno zaplanowane niektóre rzeczy. Na szczęście nie jestem w tym sam, jest też rodzina, która pomaga – tłumaczy.
Paluch stara się rapować tak, by nigdy nie odczuć wstydu za własne nagrania. Stare, mniej dojrzałe nagrania zrzuca na karb młodości. – Dziesięć lat temu co innego miałem w głowie – opowiada. – Jeśli komuś nie zmienia się podejścia do życia, jego sprawa. Dzieci go podsumują. Ja czasami się zastanawiam, co sobie pomyślą o mnie moje dzieci, gdy dorosną.
Poznański MC został niedawno zaproszony do przedszkola, do którego chodzi jego syn. Organizowany był tam tydzień z muzyką: – Panie nauczycielki i rodzice wiedzą, czym się zajmuję. Zaprosili mnie, bym coś opowiedział, coś puścił. I tu się zaczął problem z wyborem utworu. Trochę się bałem, że wjedzie jakaś „kurwa”, „wóda”, „joint” czy coś w tym stylu (śmiech). Młody na szczęście wiedział, które kawałki wybrać. Posłuchaliśmy na przykład refrenu do „Lepszego życia diler”. Dzieciaki były zajarane, obejrzeli mikrofony, sprzęty, złote płyty i tak dalej.
Paluch wyobraża sobie sytuację, gdy pewnego dnia stanie na scenie ze swoim synem – podobnie jak niedawno O.S.T.R. – Nie chcę go jednak do tego namawiać. Jak najbardziej wyobrażam sobie sytuację, gdy rymuję ze swoim synem. To coś, co musi wyjść z jego strony. Póki co mój syn dopinguje mnie, jest w tym. Córka ma co prawda trzy lata, ale powoli zaczyna rozumieć, co się dzieje i jak wygląda nasze życie. Ale widzę się z synem na scenie – dodaje.
A jak on sam przed laty spędzał Dzień Dziecka? – Hm, pewnie jeździłem po jakichś zawodach. Uprawiałem wtedy dużo sportu – kończy.