Dwie godziny później na tej samej scenie zaprezentuje się inna, już nieco młodsza brytyjska kapela, Kasabian. Panowie z Leicester jeszcze kilka lat temu byli wymieniani jednym tchem obok takich artystów jak Arctic Monkeys czy Franz Ferdinand. Z każdym rokiem wymagania wobec nich jednak rosną. Dziś nie są już postrzegani jedynie jako czołowy reprezentant wyspiarskiego indie rocka. Po rozpadzie Oasis to właśnie w nich upatruje się następców braci Gallagherów. Występ w Gdyni pokaże, czy stadionowe hymny są im przeznaczone.
Brytyjskie naleciałości udzielą się zapewne także na koncercie Hot Chip. Założona w 2000 roku w Londynie kapela, podobnie jak Kasabian, ma ambicje wybiegające daleko poza nurt electropop, który reprezentują. Każdy ich występ to wydarzenie, które przyciąga tysiące fanów, także z frekwencją o północy pod Main Stage nie powinno być kłopotów.
Ci, którzy szukają na festiwalu występu akustycznego, kojącego uszy, powinni zajrzeć o 21 na Reginę Spektor. Namiot to w Gdyni miejsce dla niej idealne. Wśród festiwalowych scen ulokowanych na otwartej przestrzeni Tent Stage nosi w sobie namiastkę kameralnego klubu, a więc miejsca, w którym Regina odnalazłaby się pewnie najlepiej. Głos i pianino, jej dwa największe atuty, przyprawione szczyptą tradycji rosyjsko-żydowskiej powinny dać znakomity efekt. Pozycja obowiązkowa dla tych, których Open’erowski zgiełk może już męczyć.
Skoro o akcentach żydowskich mowa, ciekawą propozycją wydaje się być występ Matisyahu, ortodoksyjnego, filozofującego Żyda uprawiającego… reggae. Jego koncert o 00.30 na World Stage nie wymaga większej rekomendacji.