Ostatnie miesiące przynoszą wiele dobrych informacji dla fanów Nasa. Nowojorski raper, choć zadeklarował niedawno, że marzy mu się kariera w branży filmowej, nie rezygnuje ze swojej muzycznej aktywności. Dowodem na to serial Netflixa „The Get Down” i dramat „The Land” – dwa projekty kinematograficzne, w które zaangażował się Nasir Jones. Oba pociągnęły za sobą nowości na gruncie muzycznym. W pierwszym przypadku były to premierowe zwrotki na ścieżce dźwiękowej, w drugim – nowy utwór w duecie z Eryką Badu.
Do tego doszedł solowy utwór na albumie DJ Khaleda. Mniejsza o samo nagranie, choć to zacny popis solowego bragga na samplu z The Fugees. Bardziej intrygujący jest tytuł: „Nas Album Done”, który sygnalizuje, że nowa płyta nowojorczyka jest tuż, tuż. Kiedy dokładnie? Tego nie wiadomo. Na pewno bliżej, niż dalej. W końcu od ostatniego krążka Nasa, „Life Is Good”, minęły w te wakacje cztery lata. A Jones tak długiej przerwy nigdy nie miał.
W oczekiwaniu na nowy materiał postanowiliśmy zajrzeć do bogatego dorobku Nasira i przyjrzeć się gościnnym występom, które zanotował na przestrzeni lat. Spośród nich wybraliśmy te najciekawsze. Może więc najpierw o tym, czego tutaj brak. A nie ma kilku numerów ważnych z historycznego punktu widzenia, jednak nie do końca udanych artystycznie. Jak choćby „In Public” (2003), duetu z ówczesną dziewczyną Nasa, Kelis (para pobrała się w 2005 roku, rozwiodła pięć lat później). Albo „Give It Up Fast”, wspólnego nagrania z Mobb Deep, czyli późniejszymi rywalami na scenie.
Zamiast „In Public” odsyłamy Was do „Hey Nas”, o wiele lepszego numeru Nasa i Kelis z płyty „God’s Son”. Jednak z racji na to, że Nasir jest gospodarzem tego utworu, nie zamieszczamy go w poniższej playliście. Co do Mobb Deep, to na szczęście Jones zarejestrował jeszcze kilka innych numerów z Havokiem i Prodigym. Na przykład „Eye For A Eye”.
W ogóle połowa lat 90. była bardzo dobrym okresem w twórczości Nasa. Raper był tuż po premierze swojego kultowego debiutu „Illmatic”, płyty uważanej przez wielu za najlepszą w historii gatunku, i notował fantastyczne gościnne występy. Szczególnie pamiętne zwrotki zarejestrował u swojego kolegi AZ, swojego idola Kool G Rapa oraz na płycie Raekwona. Kto wie, czy ten ostatni występ – w „Verbal Intercourse” – nie jest najlepszą „gościnką” w karierze Jonesa…
Kolejne lata to kontynuacja doskonałej formy. Ot, weźmy taki 1998 rok. Co lepsze: „Body In The Trunk” NORE czy „John Blaze” Fat Joe? Z jednej strony wciągający storytelling i dynamiczne, naprzemienne wejścia gospodarza oraz gościa; z drugiej – mocarne przechwałki na starcie, do których próbują równać kolejni zaproszeni wykonawcy (Big Pun, Raekwon, Jadakiss) oraz sam Fat Joe.
XXI wiek też przynosi kilka pamiętnych występów. No dobrze, w przypadku „Everything I Love…” określenie „pamiętny” jest może trochę na wyrost – w końcu o płycie Puff Daddy’ego „Press Play” mało kto pamięta. A szkoda, bo numer z Nasem i Cee-Lo jest całkiem niezły. Co innego „We Major” – o tym kawałku trudno zapomnieć, choćby ze względu na długość (ponad 7 minut), centralną pozycję na albumie Kanye Westa „Late Registration” oraz rolę, jaką to nagranie odegrało w zakończeniu konfliktu między Nasem i Jayem Z. Bo warto podkreślić, że Jay Z z całej płyty Ye szczególnie upodobał sobie wówczas właśnie to nagranie, w którym zwrotkę zanotował Nasir.
A propos Jaya Z i Nasa – już rok po wydaniu „Late Registration” obaj raperzy pojawili się we wspólnym numerze. „Black Republican” trafiło na album Nasa „Hip Hop Is Dead”, ale na rewanż nie trzeba było długo czekać. Już niecały rok później Jay Z wydał płytę „American Gangster”, a tam – kawałek z Nasirem o tytule „Success”.