Wielkie powroty Forget Rocky, Born On The Forth Of July czy Robbi’ego Williamsa wydają się banalnym epizodem w porównaniu z triumfem wytrwałości muzyków Love Amongst Ruin.
21 września 2007 roku Steve Hewitt opuścił Placebo, gdzie jako perkusista, był współautorem ogromnego sukcesu zespołu na całym świecie.
Po dwóch i pół roku spędzonych nad swoim bardzo osobistym albumem, Hewitt wraca jako odmłodzony lider Love Amongst Ruin, multibrzmieniowej hard rockowej kapeli gdzie melodyjność przenika się z silnym uderzeniem gitarowym w stylu AC/DC. Obok elektronicznych klimatów New Order/Depeche Mode usłyszymy rytmikę Can/Kasabian, atmosferę Cure i hardcorowe rifowanie a la Metallica. Do tej mieszanki wystarczy dodać wielki powrót w stylu Gary’ego Barlowa i mamy jeden z najbardziej wyczekiwanych albumów roku.
Reaktywacja Steva była nieunikniona: lata spędzone w takich formacjach jak The Boo Radleys, metalowe Breed, housowe K-Klass i Placebo, z którym zakosztował smaku sukcesu i przeszedł drogę od kapeli grającej alternatywny rock do zespołu sprzedającego miliony płyt. W efekcie – studio nagrań stało się jego naturalnym środowiskiem.
Latem 2008 roku Hewitt zaprosił swojego brata, gitarzystę- Nicka, Juliana Copa i Donalda Rossa Skinnera jako współproducenta i gitarzystę do studia Bath Moles na dwie cztero-tygodniowe sesje nagraniowe o których mówił: „bardzo odświeżająca, naprawdę przyjemna robota. Musiałem mieć pewność, że powstanie coś z czym będę mógł żyć, dlatego starałem się być w zgodzie z samym sobą”.
Czy obawiał się wziąć na siebie obowiązki wokalisty? “To kolejna przeszkoda. Jak tylko zacząłem śpiewać uświadomiłem sobie, że będzie to punkt przełomowy. Musiałem wyjść na środek sceny i zaśpiewać, więc nie obyło się bez tremy”.
Album jest mieszanką różnorodnych stylów. „Love song” znajdzie swój kontrapunkt w chropowatym brzmieniu wokalu i brutalnym rockowym uderzeniu „Running” lub „Blood & Earth”.
i na wskroś filmowych, rozedrganych krajobrazach muzycznych w stylu Roberta Smitha w „Away From Me” i „Haeven & Hell”.
Gdzieindziej odnajdziemy klimaty Nine Inch Nails i Sigur Ros, a funkowo-punkowe „Home” przypomina „West Ryder Pauper Asylum” zespołu Kasabian.
W pierwszych dwóch utworach: So sad(Fade) i Alone można odnaleźć akcenty QOTSA i New Order, a ich rock’an’rollovy charakter świetnie pasuje na dobry początek płyty.
Razem ze Stevem Hewittem przy albumie LAR pracowali: Donald Ross Skinder (współproducent i gitarzysta),
Steve Hove (gitara prowadząca), Laurie Ross (wiolonczela, instrumenty klawiszowe i perkusyjne), Teresa Morini (gitara basowa) i Keith York (perkusja).
Steve zdecydowanie odcina grubą kreską przeszłość i z nadzieją patrzy w przyszłość ”Jestem szczęśliwy, że znalazłem własną drogę” -mówi muzyk z właściwą sobie jowialnością. „Miałem wokół siebie naprawdę utalentowanych ludzi, którzy stworzyli wspaniałą atmosferę. Cieszyłem się muzyką, a gra z zespołem dodawała mi świeżości i energii”.
Triumf nad przeciwnościami losu? Sukces wyrwany ze szponów niepowodzenia? Jesteśmy świadkami pierwszej sceny, a spektakl pod tytułem Love Amongst Ruin dopiera się zaczyna.
Agencja Go Ahead z przyjemnością zaprasza na dwa koncerty zespołu Love Amongst Ruin. Formacja wystąpi 28 września w Poznaniu (Eskulap) i dzień później w Warszawie (Powiększenie) w ramach światowej trasy promującej swój pierwszy album!
TRACKLISTA:
1. So Sad (fade)
2. Alone
3. Running
4. Heaven & Hell
5. Come On Say It
6. Away From Me
7. Blood & Earth
8. Truth
9. Home
10. Love Song