Ministerstwo Sportu dopłaciło do Madonny 5 mln zł?

Gazeta Wyborcza i Radio ZET dotarli do raportu NIK


2013.05.08

opublikował:

Ministerstwo Sportu dopłaciło do Madonny 5 mln zł?

Jak do tego doszło? Z raportu do którego dotarła GW wraz z Radiem ZET wynika, że Ministerstwo Sportu wykazało się niegospodarnością, dofinansowując ubiegłoroczny koncert Madonny na warszawskim Stadionie Narodowym. Przeznaczono na ten cel 6,2 miliona złotych. Nakłady miały zwrócić się z nawiązką, jednak zamiast zysków zanotowano stratę. Blisko 5 mln na minusie.

Feralny dla Skarbu Państwa koncert Madonny odbył się na Stadionie Narodowym 1 sierpnia minionego roku. Była to pierwsza wielka impreza muzyczna na tym obiekcie, która miała równocześnie pokazać światu, że nasz Narodowy jest wielofunkcyjny i nadaje się nie tylko do rozgrywania meczów piłkarskich. Koncert faktycznie cieszył się sporym zainteresowaniem mediów nie tylko muzycznych, jednak z widzami już nie było tak różowo. Madonnę na Narodowym oglądało około 35 tys. widzów i chyba nie był szczyt marzeń organizatorów. Jednak nie w tym rzecz.

Rzecz w tym, że zarządzająca wówczas Stadionem Narodowym w imieniu Ministerstwa Sportu spółka Narodowe Centrum Sportu kierowana przez Rafała Kaplera przekonała ówczesnego ministra Adama Giersza do przekazania 6,2 mln zł na koncert. Jak informuje Gazeta Wyborcza – zgodę na transakcję wyraziło Ministerstwo Finansów, a według przygotowanych przez NCS biznesplanów wydatek miał przynieść 200 tys. zł zysku. Jak? O tym też można przeczytać w GW – NCS w zmian za te ponad 6 mln złotych dostało do sprzedaży swoją pulę biletów oraz, co najważniejsze, prawo do pozyskania sponsora, którym mógłby się ogrzać w cieple takiej gwiazdy, jak Madonna. W ten sposób na koncercie zarządzająca Narodowym spółka miała zarobić na czysto 200 tys. Miała.

Jednak biletów wszystkich nie sprzedano, a sponsora gotowego w miesiąc po Euro wyskoczyć z większej gotówki nie znaleziono. Tak oto Skarb Państwa umoczył prawie 5 mln złotych. Umoczył, bo mimo zapewnień urzędników, rzeczników prasowych i przeróżnych innych przedstawicieli, że wydatek przyniósł wielkie korzyści promocyjne Stadionowi Narodowemu trudno brać na poważnie. I nawet jeśli z raportów medialnych, na które się powołują wynika, że obecność Stadionu w mediach warta była 7 mln (lub coś koło tego), to należy zadać pytanie, czy była faktycznie konieczna? I w jaki sposób policzono wartość tego medialnego szumu? Według cen reklam deklarowanych przez wydawców, czy według faktycznej ich wartości? Bo to dwa różne światy.

Winnych nie będzie, bo to nie sukces, który ma wielu ojców. Wtopa zawsze jest sierotą. Na łamach Gazety wyborczej broni się Kapler – Pomysł był dobry. Na tym koncercie można było zarobić. Dlaczego się nie udało – nie wiem. Kierowałem NCS tylko do lutego 2012. Sprzedażą imprezy zajmował się już mój następca, Robert Wojtaś.

Biznesplan imprezy ułożył mój poprzednik – odpiera Wojtaś. I przekonuje dziennikarzy, że nikt o zdrowych zmysłach nie powinien zakładać pozyskania sponsora na imprezę na Narodowym w miesiąc po zakończaniu Euro. – Pieniądze na koncert dostałem w ramach budżetu promocyjnego. Rolę promocyjną impreza spełniła doskonale. Stadion nie znikał z mediów, ekipa Madonny mówiła nam, że Narodowy jest lepszy od Stade de France, najlepszego obiektu w tej branży. – możemy przeczytać w GW.

Sytuacja z Madonną była ewidentnym przykładem na to, że NCS nie był podmiotem zdolnym zarządzać Stadionem Narodowym. Dlatego już latem ub. roku pani minister (Mucha – przy. red.) podjęła decyzję, że nie powierzy tej spółce roli operatora stadionu. Październikowa afera z niezamkniętym dachem tylko tę decyzję przypieczętowała – komentuje zaś Katarzyna Kochaniak, rzeczniczka Ministerstwa Sportu. Jeden prezes jednej spółki zaczynał i przygotowywał biznes plan, którego realizację finalizował już drugi prezes drugiej spółki. A Ministerstwo zadowoliło się jedną deklaracją, że sprawy mają się świetnie i nie kontrolowało dalej przebiegu sytuacji.

Dziś działamy zupełnie inaczej niż NCS. Nie rozliczamy się z organizatorami imprez w naturze, nie przyjmujemy zapłaty w biletach czy prawie do komercyjnego wykorzystywania koncertów. Stadion wynajmujemy według ustalonego cennika. Do żadnej imprezy na stadionie ani my, ani ministerstwo nie dokłada ani złotówki, odwrotnie: każda z nich przynosi od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych zysku – zapewnia dziś na łamach Wyborczej Mikołaj Piotrowski, rzecznik spółki PL.2012 , która od stycznia tego roku jest operatorem Stadionu Narodowego.

Koncerty na Narodowym odbywają się wciąż i to z powodzeniem. W najbliższych miesiącach zaplanowanych jest kilka olbrzymich przedsięwzięć którym kibicujemy i które wspieramy. Naiwnych urzędników, wierzących, że wystarczy postawić scenę, ściągnąć gwiazdę i sprzedać z zyskiem bilety opędzając się od walących drzwiami i oknami sponsorów nie pozdrawiamy.

Polecane