fot. mat. pras.
Na Facebooku Marcina Prokopa pojawił się post, w którym dziennikarz odnosi się do fragmentu książki Michała Wiśniewskiego (pisownia oryginalna):
– artysta michał wiśniewski raczył wspomnieć o mnie w swojej książce. cytuję:
„Przyszedł do mnie na wywiad do „Gali”. Rozmawialiśmy, piliśmy wódkę. Po skończonym wywiadzie dyskutowaliśmy, jak to dwóch pijanych facetów, między innymi o kobietach. Wtedy na pewno padło zdanie, że Magda odeszła do kobiety. Spotkaliśmy się w sobotę, a w poniedziałek dostałem tekst do autoryzacji. Kiedy zobaczyłem ten wywiad, powiedziałem, że go chyba popie…liło i absolutnie nie zgadzam się na autoryzację takich prywatnych rozmów. Wtedy zostałem poinformowany, że wywiad już jest w druku. Gdy postraszyłem ich adwokatem, powiedzieli, że wszystko mają nagrane. Podczas wywiadu Marcin wyłączył przy mnie dyktafon. Najwyraźniej kiedy wyszedłem z pokoju, ponownie go włączył. To było mega kur…kie zagranie. Gościu zrobił karierę, ale szedł do celu po trupach”.
martwię się o pamięć michała. chyba jest z nią nie najlepiej. chętnie mu ją jednak odświeżę, bo zakładam, że michał nie ma złych intencji i nie chce moim kosztem podbić zainteresowania własną osobą, ani nakręcić promocyjnej gównoburzy wokół swojej książki. to byłoby bardzo nieładne. może po prostu nie pamięta. ma prawo, zważywszy na upływ wielu lat i jego słynny, ówczesny tryb życia, sprzyjający zacieraniu granic pomiędzy prawdą, a fikcją.
a zatem:
1. nigdy nie piję alkoholu podczas wykonywania swojej pracy, drogi michale, oraz nie lubię wódki. pogadaj z setkami ludzi, z którymi miałem okazję pracować przez ostatnich 25 lat. jeśli ktokolwiek z nich, kiedykolwiek widział mnie „pod wpływem”, postawię ci esperal.
2. nasze spotkanie nie miało charakteru towarzyskiego. umówiliśmy się na wywiad do gazety, podczas którego dyktafon był przez cały czas włączony. odpowiadałeś na moje pytania ze świadomością, że jestem dziennikarzem, a nie twoim psychoterapeutą lub spowiednikiem. kwestii magdy famme, która stała się później dla ciebie problematyczna, poświęciłeś podczas tej rozmowy sporo miejsca oraz barwnych, choć intymnych szczegółów. oszczędziłem ich, spisując wywiad. dokonałem autocenzury w twoim imieniu, bo dziennikarstwo polega również na tym, żeby czasem zrobić krok wstecz. dlatego w materiale przeznaczonym do autoryzacji zostało jedynie kilka zdań na temat magdy, z wielu wypowiedzianych.
3. twój ówczesny menedżer, maciek durczak, przez którego komunikowałeś się ze światem, otrzymał cały wspomniany wywiad mailem. kolejnego dnia rano dostałem od niego informację, w waszym wspólnym imieniu, że wszystko jest ok i możemy publikować.
4. późnym wieczorem tenże sam menedżer zadzwonił z nerwem w głosie, że michał dopiero przeczytał (!) i nie zgadza się na publikację. niestety, w tym momencie gazeta była już w druku, więc zorientowaliście się panowie, że w tekście jest coś, czego nie chcecie, odrobinę za późno. gdybyś sam, michale, przeczytał ten wywiad, kiedy był na to czas, bez jakichkolwiek sprzeciwów wykreśliłbym kłopotliwe dla ciebie fragmenty, których nie wyłapał maciej. ale może nie mogłeś, albo nie byłeś w stanie. nie wnikam.
5. nie będę cię, michale, straszył adwokatami, ani żądał przeprosin czy sprostowań, bo mam w życiu ciekawsze sprawy, niż zajmowanie się twoimi fantasmagoriami na mój temat i fundowanie plotkarskim mediom materiału na nieistotne, celebryckie dramy podczas sezonu ogórkowego. ale spróbuj się zachować przyzwoicie i proszę, nie powielaj więcej bzdur, które nie mają pokrycia w rzeczywistości. życzę ci powodzenia w tym, czymkolwiek się aktualnie zajmujesz, bez mojego dalszego udziału w tej przygodzie. to wszystko. bez odbioru.