fot. P. Tarasewicz
W piątek do sklepów trafił nowy album Margaret zatytułowany „Maggie Vision”. Artystka zaskoczyła fanów zmianą kierunku, stawiając na klimaty urban i rap, co widać choćby po doborze gości – na płycie obok rapującej Natalii Szroeder pojawili się m.in. Kara, Kizo, Young Igi, Kukon i Otsochodzi. Artystka podkreśla, że „Maggie Vision” jest płytą nagraną całkowicie na jej zasadach i odzwierciedla to, kim faktycznie jest Margaret. W przeprowadzonej dla Gazety Wyborczej rozmowie z Jarkiem Szubrychtem Maggie zapytana o to, jak odkryła w sobie raperkę, mówi:
– Zawsze byłam z tych dziewczyn, które bardziej lubiły rytm od wyciągania trzykreślnego C. Dużo słuchałam jazzu, który jest rytmicznie pokićkany, ale też wymagający. Za nim przyszedł soul i r’n’b, a za nimi rap. Dosyć późno, bo nie podobał mi się w nim brak melodii. Ale kiedy hip-hop otworzył się na melodię, totalnie mi to siadło.
Sprawdź także: Z gwiazdy pop do hip-hopu. O przemianę Margaret zapytaliśmy Cleo i Zui
Margaret odnosi się także do osiedlowych korzeni rapu, zauważając, że to mit i nie ma co się nim przejmować.
– Hip-hop nie jest dla mnie, bo jestem blondynką i nie wychowałam się na ulicy? Całe szczęście. Wszystkim życzę jak najlepszego dzieciństwa. Nie trzeba być z bloku i jeszcze na każdym kroku to podkreślać, żeby zajmować się hip-hopem. Mata jest dzieciakiem z dobrego domu, ma rodziców na stanowiskach i potrafi robić rap. Ja też go robię, na swoich zasadach – komentuje.
Margaret chciała też zerwać z wizerunkiem gwiazdy pop, który narzucał jej sporo ograniczeń
– Właśnie z tego popowego świata dostałam po premierze „Antipopu” dużo uśmiechów i sygnałów, że to jest spoko. Ja nie chcę palić mostów. Mnie po prostu znudziło ściemnianie. Cenię nazywanie rzeczy po imieniu, ale to nie znaczy, że się wywyższam. Po prostu pozdzierałam z siebie różne maski – deklaruje Maggie.