– Podstawowe założenie było takie: musimy być wierni naszemu dorobkowi – powiedział serwisowi Billboard.com Durst, który jest też odpowiedzialny za produkcję „Gold Cobra”. – Jesteśmy rap-rockową grupą. Jesteśmy Limp Bizkit. Jasne, na co dzień możemy lubić inne gatunki i żaden z nas może nie słuchać rap-rocka, ale jeśli wchodzimy do studia, robimy właśnie to. Nie ma powodu, by tworzyć „nowe” Limp Bizkit, by dopasować je do wymagań stacji radiowych. Nie musimy niczego udowadniać.
Artysta liczy też po cichu, że nowy krążek jego kapeli przypomni słuchaczom o złotej erze nu-metalu: – Był taki czas, gdy miałeś Bizkit, Deftones, Korn… Było coś wyjątkowego w tamtych czasach. Uznałem, że gdybyśmy znów połączyli siły i coś zrobili, np. wyruszyli razem w trasę, to mogłoby być coś wielkiego.