Koncert Dawida i Taco okiem, uchem i piórem Ralpha Kaminskiego

Współprowadzący podcast Dwa Światy relacjonuje magiczny wieczór na Narodowym.


2019.09.29

opublikował:

Koncert Dawida i Taco okiem, uchem i piórem Ralpha Kaminskiego

Foto: P. Tarasewicz / CGM.PL / East Eventz

Są takie koncerty, które zapisują się w historii muzyki. Nie odbywają się co roku, czasami musimy na nie czekać latami. Wspominamy je po czasie, wracamy do nich myślami, a spotykając znajomych pytamy, czy byli i widzieli. Dotychczas kryteria wyjątkowości spełniały głównie zagraniczne wydarzenia. Jeszcze parę lat temu ciężko było sobie wyobrazić, że polski artysta jest w stanie zapełnić PGE Narodowy. Koncert Taco Hemingwaya i Dawida Podsiadło w tym właśnie miejscu przeszedł do historii jako jedno z tych wyjątkowych zdarzeń. Wymodlona pogoda i jeden z ostatnich, cieplejszych dni tego roku – jak na zamówienie. Każdy z nas od dłuższego czasu słyszał o super szybkim wyprzedaniu się biletów, które nie należały do najtańszych i nie miały na celu sztucznego wypełnienia stadionu za „symboliczne 20 zł”. Wielu z nas nie do końca dowierzało, że jak to, polski artysta, sold out? Dziesiątki tysięcy biletów? Stadion Narodowy? To chyba niemożliwe, abstrakcja – a jednak. Ogromne korki, mrowisko ludzi, Ubery i inne Bolty zmierzające w jedno miejsce. Wrażenie takie jakby całe miasto wybierało się właśnie tam. Frekwencja jak na koncertach gwiazd światowego formatu.

Uczucie niedowierzania i wielkiej dumy rozpierało mnie przez cały wieczór. Z loży prasowej rozciągał się widok na cały tłum. Momentami żałowałem, że nie ma mnie pod sceną ponieważ tam odbywało się największe szaleństwo – fani, którzy od rana koczowali by stoczyć walkę o najlepsze miejsca w pierwszych rzędach dali z siebie wszystko.

Światła gasną, słychać ogłuszający pisk – akt I: Taco Hemingway. Taco zaczął rapować i od razu porwał wygłodniały tłum, a oczom ukazał się szalejący las rąk. W trakcie koncertu na scenie pojawili się goście, m.in. Rosalie/, Pezet i Quebonafide, a ich obecność skutecznie podgrzała atmosferę. Z miejsca, w którym siedziałem ciężko było zrozumieć teksty, ale to nie przeszkadzało, ponieważ większość widowni recytowała je z pamięci. Usłyszeliśmy wspaniałą wersję utworu „6 zer”. Imponująca oprawa wizualna dopełniła całości występu. Powiedzieć, że Taco dał z siebie 100% to za mało!

Przerwa, chwila oddechu – na scenę wjeżdża wielki podest – akt II: Dawid Podsiadło. Dawid sprawiał wrażenie wyluzowanego i totalnie gotowego na ten moment. Nie można nie wspomnieć o towarzyszącym mu charyzmatycznym zespole, który emanował energią od początku do końca. Piękna i wzruszająca część akustyczna – utwór „Project 19” – ciarki. Nie zabrakło też największego, ubiegłorocznego hitu czyli piosenki „Początek” zagranej z gościnnym udziałem Korteza i Krzysztofa Zalewskiego. Na finał Dawid i Taco połączyli siły. Wyłonili się z zapadni, uroczo grając w ping ponga. Rozładowali napięcie i presję tak gigantycznego przedsięwzięcia. W tłum wypłynęły ogromne, dmuchane kule (parę osób wzięło sobie na cel zabranie ich do domu). Ostatni zagrany numer to Tamagotchi wykonany wspólnie z Quebo. Kurtyna i potężny aplauz na zakończenie. To było perfekcyjnie dopracowane show. Udało się wygrać z dźwiękiem co nie jest proste w przestrzeni Stadionu Narodowego. Widać i słychać było ogrom pracy włożony przez całą ekipę. Wybuchy, konfetti, pirotechnika – w dwóch słowach: na bogato!

Chyba żaden z chłopaków nie uwierzyłby kiedyś, że będzie mu dane zagrać tak wielki koncert. Wiele marzeń tego wieczoru się spełniło, nie tylko głównych bohaterów, ale również muzyków towarzyszących, którzy mogli w tym uczestniczyć. Na takie chwile można czekać całe życie. Czy jest coś dalej, wyżej? Jak poukładać sobie w głowie to wszystko co miało miejsce na Narodowym stojąc po środku? To nie był sen.

Jest nadzieja, rozpoczyna się nowy, piękny rozdział w polskiej muzyce. Wysyp ciekawych, młodych talentów, które dzięki współczesnej technologii biorą sprawy w swoje ręce, spełniają marzenia i na własnych zasadach zdobywają szczyty.

Czasy grania darmowych imprez powoli dobiegają końca. Coraz więcej osób rozumie, że biletowane koncerty nie są skokiem na kasę słuchaczy tylko dają możliwość rozwoju i ulepszania projektów artystycznych po to żeby dostarczać fanom najpiękniejszych emocji i wspomnień na lata.

Trzymajmy kciuki za naszych twórców, wspierajmy ich i życzmy wszystkiego najlepszego! Dawid, Taco dziękujemy! Wielkie brawa dla Was Panowie!

Ralph Kaminski

Polecane