foto: facebook.com / KęKę Radom
Niespełna pół roku po premierze czwartego solowego albumu KęKę artysta zdradził, że fani nabyli około 50 tysięcy fizycznych nośników. – Z digitalem jest podwójna platyna – napisał radomianin odpowiadając na Instagramie na pytanie jednego z fanów.
Ponad 15 tysięcy kopii „To tu” rozeszło się w przedsprzedaży, dzięki czemu już przed premierą krążek uzyskał status pozwalający przyznać mu Złotą Płytę. Każdy z dotychczasowych albumów KęKę ma dziś platynowy status, w przypadku „Nowych rzeczy”, „Trzecich rzeczy” i „To tu” są to podwójne platyny. KęKę informuje, że ostatni album jest w tym momencie najlepiej sprzedającym się krążkiem w jego karierze.
„To tu” debiutowało na pierwszym miejscu OLiS. Co ciekawe, w tym samym tygodniu w zestawieniu publikowanym przez ZPAV KęKę mógł się pochwalić czterema płytami w Top 50.
Nadal bez przekleństw?
W opublikowanym na swoim kanale materiale wideo raper wyjaśnił dwa z trzech powodów, dla których zdecydował się nie przeklinać na płycie “To tu”. KęKę, że na czwartym solowym albumie chciał pokazać nie całość, ale konkretną część siebie. I do tej wybranej części, w której raper tak dużo nawija o rodzinie, wulgaryzmy po prostu by nie pasowały. – W co drugim kawałku mam o synu i jakoś nie komponowało mi się to – stwierdził. Drugi powód? – Chciałem sobie utrudnić – przyznał raper dodając, że to właśnie ten powód był dla niego najważniejszy.
Czy artysta będzie kontynuował tę drogę? – Właśnie się zastanawiam – odpowiada na pytanie fana Kę.
Karol Stefańczyk recenzując na naszych łamach „To tu”, pisał: “To tu” niby przynosi zmiany – zamknięcie trylogii, otwarcie się na gości (swoją drogą o ile popowa kooperacja z Sarsą wypadła bardzo obiecująco, tak samo zresztą jak brawurowy duet z Białasem, o tyle w “Na dłoni” Grabowski smęci i męczy) – ale w wielu momentach materiał jest zwyczajnie odtwórczy i generyczny. Ba, już na “Basement Disco”, bardziej spontanicznym materiale nagranym do spółki z Hase, zdarzało się radomianinowi błyszczeć wyraźniej. Wystarczy przypomnieć sobie tytułowe nagranie, “Umiesz poczekać?” czy “Nie ma władzy” z tamtego krążka. “To tu” ma wciąż wiele dobrych momentów, zdarza się kilka sprytnych follow-upów (do Molesty czy “Kilera”) i garść kapitalnych zwrotek. Mam jednak wątpliwość, czy ten krążek zwiastuje muzyczną wiosnę w dorobku Kę. Przeciwnie, sprawia wrażenie suplementu do trylogii “Rzeczy”, czyli jakby późne lato, by nie powiedzieć – wczesną jesień. A to nie wróży dobrze.
Całą recenzję albumu znajdziecie na tej stronie.