foto: mat. pras.
Już w czwartek i piątek do Polski zawita formacja Kadavar. Niemcy wspierani przez swoich rodaków z Mantar oraz holenderską ekipę Death Valley wystąpią 2 listopada w warszawskiej Progresji oraz dzień później 3 listopada w krakowskim Kwadracie.
Na Eventim.pl zostały ostatnie bilety na oba koncerty. Ich ceny wynoszą 65 (przedsprzedaż) i 75 (w dniu koncertu) pln. Oba występy zostały objęte akcją Family Friendly Gig. Oznacza to w skrócie, że każdy tata lub każda mama może przyjść na koncert z dziećmi do 16 roku życia, nie płacąc za ich bilet ani grosza.
Kadavar
Poprzednie koncerty Kadavar w Polsce pewnie do dziś pamięta wielu fanów, którzy kochają granie, w którym jest stoner, niemało psychodelii, hardrockowych riffów i ciężaru doom metalu. Bo właśnie z tych elementów składają się kompozycje Christopha Lindemanna (Lupusa, czyli wilka), jego imiennika Bartelta (Tigera, czyli tygrysa) oraz grającego w kapeli od 2013 roku Dragona (Smoka), czyli Simona Bouteloupa. Kadavar powstał w 2010 roku w Berlinie. Zespół to taki wehikuł czasu, który przenosi nas do lat 60., 70. Trio potrafi wprawić w nas w narkotyczny stonerowy i psychodeliczny trans, napędzić hard rockiem i przytłoczyć doomem. Niemcy potrafią też pisać świetne melodie. Ostatni raz, kiedy Kadavar był w Polsce, trzeci album „Berlin” dopiero miał się ukazać. Teraz Niemcy przyjadą z czwartą w karierze płytą „Rough Times”.
Mantar
Dwuczęściowy potwór z północy Niemiec. Tak piszą o sobie Erinc i Hanno, tworzący powstały w 2012 roku w Hamburgu duet Mantar. Źródła oficjalne podają, że grają sludge metal, ale muzycy wolą określać swoją muzykę jako black metal doom punk. Etykietki można zmieniać, lecz zmienić nie można tego, że panowie są muzykami bardzo pracowitymi, mającymi na siebie pomysł. Jego głównymi składowymi są świetne riffy Hanno, głębokie bębny Erinca i klimat powstały w zatęchłym garażu z połączenia najlepszych momentów z Pentagram, Kyuss, St. Vitus, Electric Wizard, Melvins, Darkthrone i paru innych oraz drive’u o chwilami niemalże hardrockowym pochodzeniu. Uwierzcie, ta mieszanka sprawdza się doskonale. Wystarczy złożyć wizytę na Bandcampie Erinca i Hanno. Nuclear Blast się zachwycił i złowił Mantar w swoje sieci. I z logo tego potentata ukazała się kilka tygodni temu EP-ka „The Spell”. Ta muza kręci, że hej! Można pomachać piórami, poskakać albo dostojnie się pogibać.
Death Alley
Dobrze pobawić można się przy Mantar, ale tego wieczoru będzie to możliwe nie tylko przy ich muzyce. Lepiej nie spóźnić się na koncert założonej w Amsterdamie ekipy Death Alley. Dlaczego? Panowie inspirują się MC5, Captain Beyond, Blue Öyster Cult, Motörhead, Black Sabbath, do tego rozkochani są psychodelii i ciężkich riffach. Jeśli myślicie, że muzycy z takimi inspiracjami muszą tworzyć coś ciekawego, to wasze myślenie idzie w dobrym kierunku. Znany wcześniej z The Devil’s Blood gitarzysta Oeds Beydals stworzył z kolegami tnącą uszy riffami potężnymi niczym bicepsy Pudziana, zakręcającą śniadość wzorem Hawkwind w szczytowym okresie połykania kwasu i napędzającą każdego energią jak z najlepszych o najszybszych numerów kapeli Lemmy’ego z pierwszych trzech, czterech płyt. Idąc Śmierci Aleją, natkniecie się na razie na jeden studyjny długograj, „Black Magick Boogieland” z 2015 roku. I można tylko skopiować to, co sami napisali o sobie w jednym z opisów – nie ignorujcie tego, wchłaniajcie to.