fot. kadr z wideo
Sentino zadeklarował, że napisze i nagra płytę w 24 godzin. Raper planuje dotrzymać słowa, tak przynajmniej twierdzi, choć nie zrobi tego w czasie doby zegarowej, ale w trakcie 24 godzin pracy. Deadline dziś o 16.30, jeśli zdąży to OK – zaliczamy. Kiedy ukaże się „Aporofobia. 24 godziny do życia”, tego na razie nie wiemy, w sieci pojawiło się za to premierowe nagranie zatytułowane „Tetris”, które promuje wyprzedany już box z trylogią „Zabójstwa lirycznego” i bonusowym „Epilogiem”.
Alvarez w ostatnich dniach znów jest bardzo aktywny w mediach społecznościowych. Komunikując się z fanami artysta podjął temat swojego gangsterskiego wizerunku, odnosząc się do tego, czy sam jest gangsterem, czy też może tylko otacza się niebezpiecznymi ludźmi.
– Zdajecie sobie sprawę, że nazwa Sentino bierze się z pierwszych trzech liter mojego imienia i końcówki z syna ojca chrzestnego w filmie „Godfather”, mianowicie figury granej przez aktora Jamesa Caana Santino Corleone? Aktorzy przygotowując role przebywają wśród przestępców, by się od nich nauczyć manieryzmów, formy mowy i sposobu myślenia. Jeśli patrzycie na kogoś w filmie, też się zastanawiacie, czy on naprawdę skacze ze spadochronem z dachu, strzelając do setki wrogów?
Jak Scarface grany przez Ala Pacino wyszedł w 1983 roku, cały świat klaskał i nikogo nie obchodziło, że Pacino nie zna słowa po hiszpańsku. Ja całe swoje życie spędziłem wśród tzw. „przestępców” i w ich towarzystwie zawsze byłem uważany za utalentowanego człowieka i artystę. Mamy te same rozrywki, lubimy te same rzeczy. Poznałem i idiotów troglodytów, i ludzi z klasą o wielkim formacie, którzy tak samo mogliby być aktorami, muzykami lub malarzami.
Przestańcie żyć w jakimś fikcyjnym świecie, w którym raper najpierw musi zabić człowieka, by stać się „prawdziwym”, bo nikt z was nie wyśle nawet 100 zł do więzienia. Sztuka jest po to, by transportować emocje, wyrażać uczucia i dać głos naszemu otoczeniu. Robiłem wiele dziwnych rzeczy w życiu i prawdopodobnie rapuję lepiej od większości tych, co są dziś moimi krytykami. A moi przyjaciele z młodości dziś albo siedzą, albo się ukrywają, albo po prostu zwariowali. A wolałbym ich widzieć, robiących coś konstruktywnego i będących milionerami.
Ps. James Caan też jest ściśle powiązany z pewną włoską rodziną w Nowym Jorku i czasem pośredniczy jako mediator etc., co nie znaczy, że ktoś z gości z nim zaprzyjaźnionych powie mu: „Weź tu gnata i odj*eb tego lub tamtego, lub poleć do Kolumbii i coś tam przewieź. Szanuję to za to, kim jest – artystą z jajami – skomentował raper.